wtorek, 19 sierpnia 2014

Epilog

Mija już niecałe dziesięć lat od kiedy Ania mieszka w Warszawie. Siedziała właśnie na ławce w parku rozpamiętując wszystko co wydarzyło się kilka lat temu gdy przyjechała do stolicy. To wtedy zaczęło się jej nowe lepsze życie. Jakimś niewiarygodnym cudem udało jej się pokonać konkurencję i zostać jedną z najsławniejszych aktorek w Polsce. Głównie dzięki Agnieszce osiągnęła ten cel, dzięki jej wsparciu. Na początku była tylko statystą, po ponad roku zauważono ją i zagrała jedną z głównych ról. Od tej pory jej kariera bardzo się rozwijała. Sprawy rodzinne Ani wyglądają całkiem dobrze i dodatkowo ma cudowną młodszą siostrzyczkę. Ze swoim ojcem nie utrzymuje kontaktu. Agnieszce również świetnie się układa. Wygrała w Must Be The Music! Niewiarygodne! Dziewczyną przez ostatnie lata bardzo dopisuje szczęście, jednak obie nadal są singielkami.
- Część. Ty jak zwykle tu siedzisz - usłyszała za sobą głos przyjaciółki.
- Po prostu lubię siedzieć w parku... - dziewczyna obróciła głowę w stronę Agnieszki. - Nie no nie wierzę. Co się stało z twoimi włosami?
- No wiesz ile w końcu można mieć różowe włosy. Czas trochę wydorośleć. Sądzę, że jako brunetka też wyglądam całkiem nieźle.
- Wyglądasz świetnie. Tylko uważaj, bo cię fani nie poznają.
- Heh, ale jedna osoba rozpoznała mnie w tej fryzurze. Wychodząc z salonu spotkałam Marcina i umówiliśmy się na randkę. Wiesz on się strasznie zmienił. Ja go w ogóle nie poznałam. Zmężniał.
- Taaa, kilka lat temu jak się chciałam z nim umówić to mi stanowczo zabraniałaś, a teraz proszę.
- Oj tam... Żyjmy teraźniejszością, a nie przeszłością, a ty się weź w garść i sobie znajdź jakiegoś chłopaka, a nie cały dzień spędzaj na planie albo w parku.
- Dobrze mamooo.
- Pfff... Narka. Lecę się szykować. Życz mi szczęścia! - Wykrzyknęła biegnąc teraz już brązowowłosa.
- I mnie zostawiła - wybełkotała sama do siebie Ania.
Dwudziestosześciolatka pobyła jeszcze chwilę w zaciszu drzew.
*    *    *
Ania wracała zmęczona z pracy. Tradycyjnie przed powrotem do swojego domu weszła do pobliskiej cukierni. Wchodząc wpadła na pewnego mężczyznę.
- Cześć - powiedział. Jego głos wydawał się Ani znajomy. Gdy na niego spojrzała wszystko było jasne.
- Antek? Jeny już tak dawno się nie widzieliśmy... Co u ciebie?
- W porządku. Skończyłem studia w Bydgoszczy i przeniosłem się niedawno do Warszawy.  U ciebie też pewnie całkiem dobrze.
- No jak widać. Jakoś udało mi się wybić i jestem aktorką. A jakie studia skończyłeś?
- Dziennikarskie.
- Masz już pracę?
- Właśnie jestem w trakcie poszukiwań i muszę lecieć na spotkanie.
- Ok, pa.
Ania widziała jak chłopak wchodził do budynku, w której była redakcja znanej gazety w Polsce. Wyjęła telefon i zadzwoniła.
- Halo.
- Cześć Albert, teraz przyjdzie mój znajomy starać się u ciebie o pracę. Mógłbyś spojrzeć na niego mniej surowym okiem - powiedziała słodko.
- Nie ma sprawy.
- Tylko nie mów nic mu o tym.
- Będę milczeć jak grób.
*    *    *
Wieczorem Ania oglądała telewizję z Agą.
- I jak randka z Marcinem?
- A weź przestań. Tylko jedno mu w głowie. Najwyraźniej jedynie do miłości szczęścia nie mamy - przytuliła Anie.
 Nagle zadzwonił telefon.
- Cześć.
- Cześć. Ten twój znajomy i bez twoich starań by dostał tę posadę - Aga przysunęła głowę do telefonu przyjaciółki, aby lepiej słyszeć rozmowę.
- To się bardzo cieszę. W jakim dziale będzie pracować?
- Wywiady.
- W takim razie, mam ostatnią prośbę. Nie chciałbyś w następnym numerze wywiadu ze mną?
- Jeśli tego chcesz... Da się załatwić.
- Dzięki. Pa.
- Kto to jest ten znajomy? - spytała z ciekawością wścibska.
- Antek.
- Ale ten Antek? Ten gej?
- Z tego co wiem to już nie gej.
- Sądzisz, że coś zaiskrzy miedzy wami? Wiesz, stara miłość nie rdzewieje...
- To się jeszcze okaże...
*     *     *
Ostatnio nie miałam zbytnio czasu na tworzenie. Teraz postanowiłam zakończyć tego bloga. Planowałam dłużej pisać, ale wyszło jak wyszło. Jak na razie wystarczy mi jeden blog, a i tak jak dla mnie to za dużo. Teraz chce wam podziękować za czytanie, komentowanie postów. JESZCZE RAZ WIELKIE DZIĘKI :) 


poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział XXXIV

Ania tego dnia postanowiła napisać znów list do Moniki. Musiała swoje wszystkie uczucia przelać na kartkę papieru.

Kochana Moniko!
Wszystko powoli się układa. W Warszawie czuję się o wiele lepiej. Udało mi się odnaleźć przyjaciółkę, Agnieszkę. Nie jest wcale do Ciebie podobna. Macie zupełnie inne charaktery, lecz mimo wszystko obie kocham Was jak siostry. Agnieszka rozumie doskonale co czuję. Ona również jak ja wiele przeżyła.
Pamiętasz jak obiecałam Ci, że będę dążyć do spełnienia marzeń? Postanowiłam dotrzymać przysięgi. Dziś mam zamiar spełnić swoje największe marzenie. Idę z Agą na casting. Może mi się uda zagrać w jakimś filmie. Oby. Trzymaj tam za mnie na górze kciuki. Lecę spełniać swoje marzenia!


Dziewczyna po napisaniu tego wybiegła z mieszkania. Agnieszka stała już przy umówionym miejscu.
- Wcześniej to nie mogłaś przyjść? Ja tu już kwadrans czekam - marudziła przyjaciółka.
- Zapamiętaj! Ja zawsze się spóźniam - powiedziała radośnie spóźnialska.
- Chodźmy już lepiej...
-
Się robi, panie kapitanie - Ania się wygłupiała.
- Normalnie jak dziecko - stwierdziła Agnieszka.
Dziewczyny udały się na casting. Kolejka była dosyć długa. Wkrótce Ania dostała do wypełnienia ankietę.
- Trochę dużo tych pytań - stwierdziła Ania.
- No nie zaprzeczę. Na co komu obwód kołnierzyka?
- Też się zastanawiam... No dobra chyba wszystko już wypełniłam.
Dziewczyny po chwili udały się do specjalnego pokoju, w którym był reżyser i fotograf. Agnieszka ustanęła z boku.
Na samym początku Ani zrobiono kilka zdjęć.
- Dobrze. Teraz powiedz coś do kamery, opowiedz coś o sobie - powiedział reżyser.
- A więc nazywam się Anna Dąbrowska - mówiła energicznie. - Od zawsze interesuję się aktorstwem. Brałam też udział w wielu konkursach recytatorskich i zdobywałam dobre miejsca. Lubię również czytać książki, słuchać muzyki i grać w piłkę nożną. Niedawno przeprowadziłam się do Warszawy. Przedtem mieszkałam w Inowrocławiu.
- Świetnie. Teraz spróbujmy odegrać scenkę, w której się pokłócimy. Oczywiście będziemy improwizować.
Dobrze - dziewczyna momentalnie przybrała smutny wyraz twarzy i zaczęła się kłócić. Nastolatka nieźle wydarła się na reżysera.
- Och... Współczuję twojemu mężowi... Jak ty masz na niego tak krzyczeć to jego życie będzie piekłem. - zaśmiał się na koniec odgrywania scenki reżyser.
- Chyba nie będzie aż tak źle. Jestem na ogół spokojna.
- Tsa... Spokojna... - mruknęła pod nosem Agnieszka.
Dziewczyny wyszły z budynku, w którym odbywał się casting i udały się do domu różowowłosej.
- No to teraz pozostaję tylko czekanie na telefon... - powiedziała Ania.
- Miejmy nadzieję, że się odezwą.
- A ty masz jakieś marzenia?
- Nie, raczej nie - zamyśliła się Agnieszka. - No kiedyś chciałam zostać piosenkarką.
- Tak?
- Tak. Dodatkowo gram jeszcze na pianinie. Nawet kilka piosenek ułożyłam, ale to nic nadzwyczajnego.
- Chcę posłuchać - Ania zrobiła słodkie oczęta.
- Hmmm... No dobrze - uległa namowom Aga.
Dziewczyny przeszły do innego pokoju. Było to dosyć duże pomieszczenie. Znajdowało się tam wiele półek z książkami. Przy ścianie stało staroświeckie biurko. Na środku znajdowały się dwa fotele i stolik. Było tam niewielkie okno przez, które do środka wdzierała się odrobina promieni słonecznych. One jednak nie były wstanie oświetlić całego pomieszczenia, dlatego Agnieszka zapaliła lampkę. Potem podeszła do pianina stojącego w rogu pokoju i zaczęła grać. Ania stała obok i wsłuchiwała się w melodie i słowa piosenki.
- I jak? - spytała Agnieszka przestając grać. - Podoba się?
- Podoba się to mało powiedziane. Musisz się pokazać światu.
- Niby jak?
- Casting! - krzyknęła Ania. - Niedługo w Warszawie mają byś castingi do Must be the music!
- Chyba oszalałaś. Ja się nawet do półfinału nie zakwalifikuję...
- Oj, ale spróbować możesz! Sobie pomyśl. My za kilka lat. Ja sławna aktorka, a ty jeszcze sławniejsza piosenkarka...
- Pff... Też wymyśliłaś...
- No proszę cię... Co ci szkodzi! Pamiętasz, to ty mnie zmusiłaś do wzięcia udziału w castingu. Teraz twoja kolej.
- No dobraaa...

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział XXXIII

Zbliżał się weekend. Agnieszka powoli zaczęła akceptować swoją nową koleżankę. Nawet ją polubiła. Uważała ją za taką niedoświadczoną młodszą siostrę. W wielu tematach nie do końca się zgadzały, ale mimo wszystko obie lubiły ze sobą spędzać czas.
- Co robisz w sobotę? - Ania pytając się rzuciła się na swoje łóżko.
- To co zwykle, czyli będę siedzieć pogrążona w swoim smutku, słuchając monotonnych i tęsknych piosenek oraz czytać książki o nieszczęśliwej miłości... - powiedziała z ironią Agnieszka.
- Yhym... - zaśmiała się.
- A ty? - znów wróciła do swojego pochmurnego stanu.
- Nie wiem. Marcin zaprosił mnie do kina.
- Nie radzę ci. Ten koleś miał już tyle dziewczyn i wszystkie bardzo zranił...
- A co? Chodziłaś z nim?
- Nie, ale przecież to da się zauważyć. Ile razy słyszałam jak jakaś się żaliła...
- A co mówiły? - mówiła z zaciekawieniem Ania.
- Aaa, że na początku jest taki słodki, miły, - mówiła chodząc po pokoju i uważnie oglądając każdą rzecz - a na końcu po prostu, tak z dnia na dzień je rzuca...
- Ciekawego dla czego taki jest...
- Boi się, że to ktoś inny mu wbiję nóż w serce, dlatego szybko je rzuca.
- Nie rozumiem... Mów jaśniej.
- Długo by mówić... To było kiedyś...
- Ale przecież mamy czas.
- A więc kiedyś przyjaźniłam się z nim - usiadła na łóżku koło Ani. - Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wtedy oczywiście nie miałam różowych włosów, ani tatuaży - byłam zwyczajną dziewczyną. Gdziekolwiek byłam ja był i on. Po prostu papużki nierozłączki. Wiele osób sądziło, że ze sobą chodziliśmy, ale to nie było prawdą. Żadnemu nawet to nie przeszło na myśl, przynajmniej ja tak myślałam. Było to pod koniec 3 klasy gimnazjum. Poznałam świetnego i przystojnego blondyna, a on śliczną długowłosą brunetkę. Oboje byliśmy zauroczeni po uszy swoimi partnerami, a nasze kontakty powoli się urywały. Pewnego dnia Marcin pojawił się w moich drzwiach z informacją, że mój chłopak i jego dziewczyna spotykają się potajemnie, a on ich przyłapał jak się całowali. Potem wyznał mi, że mnie kocha i chcę abyśmy byli razem. Ja się na niego wydarłam. Nawrzeszczałam, że chce zniszczyć mój związek i wymyśla jakieś historyjki aby to on ze mną był. Nasza przyjaźń się rozpadła. Jak się okazało to co mówił było prawdą. Mnie to strasznie zraniło. Ciężko mi było się z tym pogodzić. Na dodatek w tym samym czasie ojciec nas zostawił. Mama strasznie to przeżyła. Ja postanowiłam, że nie chcę aby coś takiego mnie spotkało. Nie chciałam cierpieć jak ona. Od tej pory stałam się samotnikiem i zmieniłam swój styl ubierania. Próbowałam odstraszyć od siebie innych, bo bałam się, że ktoś znowu urazi.
- To coś nas łączy - powiedziała Ania.
- Co?
- Oboje mamy nieudane związki...
- Tak?
Ania nie tylko opowiadała o swoich rozczarowaniach miłosnych, ale również o swoich problemach rodzinnych i o śmierci Moniki.
- I jak ty sobie radę dałaś? - spytała Agnieszka gdy Ania skończyła opowiadać. - Nie stwarzasz wrażenia osoby, która tak wiele przeżyła... Nie dałabym sobie rady na twoim miejscu...
- Wiele razy po śmierci Moniki myślałam, aby coś sobie zrobić, chciałam nawet się... zabić, ale w głowie wciąż miałam jej słowa "Chce abyś nigdy się nie poddała, abyś dążyła do spełnienia swoich marzeń… Proszę cię o to…". Obiecałam jej to i muszę dotrzymać słowa.
- Więc musimy spełnić twoje pragnienia. Przyrzekłaś jej to jej to. Pierwsze to może jakieś małe życzenie. To co chcesz?
- Hmmm... PIZZE!!!
- No jak na razie może być... Choć zamówimy!
- Już! - Ania stanęła na baczność i poszła po telefon.
Gdy nastolatki zajadały pizze Agnieszka spytała:
- Masz jeszcze jakieś marzenia?
- Yyy... Chciałabym wyjść za mąż na Justina Biebera.
Agnieszka aż udławiła się pizzą.
- Żartuję! - zaśmiała się dowcipnisia.
- Kiedyś cię zabiję za te żarty...
*    *    *
Taki tylko krótki rozdziałek.Teraz nowe posty będę dodawać właśnie w niedzielę, przeważnie wieczorem. Założyłam również nowy blog. A o to link: http://w-pogoni-za-szczesciem-0.blogspot.com Mam nadzieję, że wam się spodoba :D Życzę miłego czytania :)

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział XXXII

Za oknem było całkiem ciemno. Ania przebudziła się. Wzięła telefon z podłogi aby sprawdzić godzinę. Była piąta. Mogła jeszcze sobie troszkę pospać.
Dzisiaj ma pójść po raz pierwszy do szkoły. Czuła lekkie podekscytowanie, jest strasznie ciekawa jak się tam odnajdzie.
Nie mogła już zasnąć. Budzik poinformował ją tylko, że już czas się szykować. Powoli wyszła z łóżka przeciągając się przy tym i udała się do łazienki aby się przyszykować. Z kuchni porwała kawałek bułki z szynką i wybiegła z domu w kierunku szkoły. Wkrótce stała już przed drzwiami klasy, w której miała się odbyć pierwsza lekcja. Na początku była matematyka co niezbyt ucieszyło nastolatkę.
- Cześć - przywitała się jakaś dziewczyna. - Jestem Kamila, a to...
- Iza - powiedziała radośnie. - A ty jak masz na imię?
- Ania - odpowiedziała.
Nagle dziewczyna zauważyła podchodzące go do niej Marcina.
- Hej - wyszczerzył zęby. - Dobrze, że myślałem, że ty będziesz tą nową. Będziemy razem chodzić do klasy.
- To się cieszę - powiedziała.
- Ja również. Co robisz po szkole? Może byśmy się spotkali?
- Muszę nadrobić zaległości w lekcjach, bo byłam chora - oznajmiła ze skwaszoną miną - i niestety nie mogę.
- Hmmm... Szkoda. Może kiedy indziej.
- Może...
Chłopak odszedł. Kamila zaczęły się drzeć:
- Jaki on słodki - gadała jak najęta Kamila. - Chyba wpadłaś mu w oko.
- Jak ja ci zazdroszczę - sierdziła Iza. - Z niego to takie ciacho.
Ich gadanie nie miałoby końca. Na szczęście zadzwonił dzwonek. Ania odetchnęła z ulgą. Nie musiała już ich dłużej słuchać.
Młodzież weszła do sali, a raczej wbiegła. Ania nie spieszyła się. Odczekała chwilę zanim wszyscy usiedli na miejsca. Rozejrzała się wokoło. Były dwa miejsca wolne. Jedno obok chłopaka z kruczoczarnymi włosami i okularami (z tego co dziewczyna zdążyła się zorientować wszyscy nazywali go Harry - pewnie dlatego, że był bardzo podobny do Daniela Radcliffe'a). Drugie miejsce obok różowowłosej dziewczyny - tej samej, którą widziała w dniu przeprowadzki. To właśnie koło niej zdecydowała się usiąść.
- Cześć - powiedziała, lecz różowowłosa to zignorowała. - Cześć - powtórzyła.
- Możesz być cicho? - spytała.
- A możesz mi powiedzieć jak masz na imię? Ja jestem Ania. - uśmiechnęła się lekko i podała jej rękę.
- Agnieszka - powiedziała zrezygnowana podając jej dłoń. Wiedziała, że ta nie da jej spokoju dopóki nie odpowie na pytanie.
W tej chwili do sali weszła nauczycielka. Była młoda, najprawdopodobniej niedawno co skończyła studia. Na ogół wydawała się być miłą osobą.
Lekcja jak lekcja. Trochę nudna, choć co prawda nie tak jak z tym zgredem. Ta nauczycielka miała jeszcze wiele energii i chęci do nauczania.
Reszta godzin mijała równie nużąco. Dopiero na przerwach robiło się ciekawiej. Wtedy Ania miała czas na poznawanie nowych ludzi. Zaznajomiła się z wieloma osobami. Niektóre wydawały się całkiem miłe, a o drugich to szkoda gadać. Tak czy siak dzień minął całkiem przyjemnie. Ania szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu.
Wracając do domu zauważyła Agnieszkę.
- Hej! Poczekaj! - krzyknęła doganiając ją.
- O nie! A ty czego znowu chcesz? - powiedziała lekko poirytowana.
- Chcę tylko pogadać.
- Nie wiem. Może nie zauważyłaś, ale nie jestem zbytnio rozgadana - uśmiechnęła się sztucznie.
- No to pomilczymy razem.
Agnieszka ciężko westchnęła. Była przyzwyczajona do samotności. Zawsze była odizolowana od świata, a teraz jakaś durna Ania pakuje jej się w życie. Dobrze jej było samej. Miała tylko nadzieję, że wkrótce znów będzie po staremu.
- Mam prośbę - powiedziała Ania będąc już blisko swojego mieszkania.
- Miałaś nic nie gadać - przypomniała dziewczyna.
- Tak, ale czy mogłabyś mi teraz pożyczyć zeszyty, bo muszę lekcje nadrobić. Wieczorem ci je oddam.
- No dobra...
Agnieszka dała zeszyty Ani i szybko udała się do domu.
Około dziewiętnastej dziewczyna skończyła przepisywanie. Spakowała notatki do torby i poszła do Agnieszki aby je oddać. W domu przywitała ją mama różowowłosej. Całkiem różniła się od swojej córki. Była bardzo uprzejmą, rozgadaną i wesołą osóbką. Szesnastolatka skierowała się do pokoju nowej koleżanki. Zastała ją leżącą na łóżku ze słuchawkami na uszach. Agnieszka szybko zorientowała się, że do jej sypialni wszedł ktoś obcy. Szybko usiadła i odłożyła mp4.
- Cześć. Przyszłam odnieść zeszyty - oznajmiła Ania.
- Połóż je na biurku - powiedziała szybko i wróciła do słuchania muzyki.
Ania wyszła z pokoju i wróciła do domu. Trochę szkoda jej było, że nie porozmawiała trochę z tą ekscentryczną nastolatką. Nie wiadomo czemu, ale bardzo zaciekawiła ją jej osobą. Wyróżniała się swoim niezwykłym wyglądem. Nutkę tajemniczości skrywały jej wielkie niebieskie oczy. Strój też był osobliwy. Ania chciała by ją bardziej poznać...
*    *    *
Następnego dnia dziewczyna wyszła z domu. Zamknęła dom na klucz, bo rodzice byli już w pracy. Powolnym krokiem szła w kierunku szkoły. W pewnym momencie postanowiła trochę przyspieszyć.Po kilku minutach była już przy szkole.
- Hej - krzyknęła dziewczyna widząc Agnieszkę.
- Och... znowu ty... - jęknęła.
- Widzę, że bardzo cię ucieszyła moja obecność - powiedziła to wchodząc do szkoły.
- Tak, bardzo - powiedziała sarkastycznie.
- Usiądziemy dziś razem na pierwszej lekcji. Widziałam, że z nikim nie siedzisz na lekcjach...
- A może ja lubię być samotna...
- Nie sądzę.
- A co sądzisz?
- Nie lubisz być odludkiem, ale niestety boisz się z kimś zaprzyjaźnić.
- A niby czemu się boję?
- Nie wiem. Może cię kiedyś ktoś zranił... - po tych słowach Agnieszka się głęboko zamyśliła. - A więc opowiesz mi trochę o tym?
W tej chwili zadzwonił dzwonek. Dziewczyny powoli ruszyły w stronę klasy.
- Teraz raczej nie.
- A później?
- Może...
- A zgodzisz się abym znowu z tobą usiadła?
- A mam jakiś inny wybór?
- No nie.
- Aha. Czyli muszę jakoś zdzierżyć twoje paplanie...
Ania już czuła, że uda jej się z nią zaprzyjaźnić. Wiedziała to już po jej oczach. Agnieszce strasznie brakuję przyjaciółki. Próbuję to ukrywać, udaje, że jest szczęśliwa, lecz w głębi duszy była załamana. Na razie nie będzie się jej wypytywać czemu stała się samotnikiem. Najpierw musi się z nią zaprzyjaźnić.
*     *     *
Sorry, że znowu tak długo nie dodawałam. Teraz postaram się wziąć do roboty :) Mam jeszcze zamiar pisać jeszcze jeden blog. Nwm kiedy go założę, ale na pewno was o tym poinformuję :P Mam nadzieję, że wam się spodobaaaa :D

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział XXXI



Było już około pierwszej. Ania nie mogła się doczekać, kiedy nareszcie będzie w Warszawie. Czuła, że tam czeka ją lepsze życie.
Wkrótce mama oznajmiła, że już niedługo będą na miejscu. Dziewczyna czuła wielkie podekscytowanie. Po raz pierwszy była w Warszawie. Ciężko w to uwierzyć… Była i w Paryżu, i w Berlinie, i w Londynie, ale po raz pierwszy przyjechała do stolicy Polski. Zachwyciło ją to miasto. Sama nie wiedziała dlaczego. Nagle tata się zatrzymał.
- No i jesteśmy – oświadczył.
- Świetnie! Jestem ciekawa jak te mieszkanie wygląda – powiedziała mama.
- Mówiłem ci, jest naprawdę cudne.
Gdy Ania weszła do swojego nowego domu chciała krzyczeć z radości. Po prostu zachowywała się jak małe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę.
Mieszkanie było duże i miało wielkie okna, przez to w mieszkaniu znajdowało się dużo światła. Ściany zostały pomalowane w jasne odcienie brązu i fioletu. W salonie znajdował się wielki stół. Niedaleko stała średniej wielkości komoda, nad którą wisiały obrazy. Jednak te pejzaże nie przypadły do gustu mamie. W drugiej części salonu znajdowała się kanapa, mały szklany stolik i telewizor zawieszony na ścianie. W kuchni znajdowały się piękne lakierowane meble, które zachwyciły dziewczynę. W łazience zaś największą uwagę Ani zwróciła duża wanna.
Mama chodziła tylko z pokoju do pokoju co chwilę oznajmując co jej się nie podoba. Nie ukrywając według niej było wiele mankamentów. Natomiast nastolatce i jej tacie wszystko się podobało. Pokój Ani był cudny. Fioletowe ściany, drewniane meble – po prostu jej wymarzona sypialnia.
Gdy przejrzała już każdy kąt w swoim nowym domu musiała niestety wziąć się za wnoszenie wszystkich swoich rzeczy do mieszkania. Nie ukrywając było tego sporo.
- Mamo, nie chcę mi się już... – skarżyła się.
- Nie przesadzaj, leniuchu. Musimy wszystko jeszcze dzisiaj poukładać, bo już jutro Krzysztof pojedzie po resztę naszych rzeczy – mówiła mama. – I zamiast siedzieć na kanapie byś lepiej poszła do auta po resztę kartonów – mówiąc to rzuciła w swoją córkę poduszką.
- Omg – powiedziała nastolatka i poczłapała do auta.
Wyjmując z bagażnika dwa pudła zauważyła przechodzącą przez ulicę dziewczynę. Była mniej więcej tego samego wieku co ona. Nieznajoma miała na sobie czarne ubrania, co kontrastowało się z jej różowymi włosami i ustami pomalowanym czerwoną szminką.
- Cześć – powiedziała Ania do nieznajomej, ta jednak nie odpowiedziała. Popatrzyła się tylko na nią swoimi błękitnymi oczami, po czym odeszła.
Ania wchodząc do domu zauważyła, jak nieznajoma wstępuje do sąsiedniego budynku. Pewnie tam mieszka. Chciałaby się z nią zaprzyjaźnić. Z zamyślenia wyrwała ją mama.
- Co tak długo?
- A tak jakoś wyszło…
- Ciekawe uzasadnienie – zaśmiała się rodzicielka.
Po jakieś godzinie prawie wszystko było już skończone i Ania nareszcie mogła odpocząć. Wzięła laptopa i weszła na fejsa. Po chwili miała już kilka wiadomości od znajomych typu; „Jak tam w Wawie?”, „Jak minęła podróż?” itp.
Dziewczynie nawet zrobiło się smutno. Zaczęła tęsknić za tymi ludźmi. Przypomniały się stare czasy… Teraz wszystko się zmieni…
*    *    *
Minęła pierwsza noc w nowym domu. Wyspana dziewczyna poszła do kuchni. Co prawda trochę bolało ją gardło i miała kaszel, jednak się tym zbytnio nie przejęła. Jest zima, wiec to normalne. Na zegarku zauważyła, że jest już 10.00. Zjadła śniadanie, a potem pognała do łazienki, przebrała się, umyła zęby, wyczesała swoje długie włosy i spięła w kucyk.
Ania usłyszała wołanie mamy. Czym prędzej do niej poszła.
- Przygotuj się. Za chwilę wychodzimy – poinformowała mama. – Musisz poznać trochę miasto.
- Świetnie! – ucieszyła się dziewczyna.
Na samym początku pozwiedzały trochę zabytków. Potem pojechały obejrzeć nową szkołę Ani. Znajdowała się jakieś pół kilometra od jej domu. Wychodzi na to, że dziewczyna będzie chodzić na pieszo do szkoły. Świetnie by było gdyby miała w czasie drogi kogoś do towarzystwa.
Na koniec wraz mamą poszła do supermarketu i kupiły tam trochę jedzenia. Stojąc przy kasie mamie przypomniało się, że zapomniała o drożdżach. Posłała Anie aby je dokupiła. W poszukiwaniu drożdży szesnastolatka przypadkowo wpadła na pewnego chłopaka. Był wysokim, ciemnookim brunetem. Wyglądał na wysportowanego:
- Och. Sorka – uśmiechnęła się dziewczyna.
- Nic nie szkodzi – odwzajemnił uśmiech.
Nastolatka powoli zaczęła się oddalać, kiedy usłyszała znów jego głos:
- Jak masz na imię?
- Ania, a ty?
- Marcin. Jesteś stąd? Nigdy cię tu nie widziałem.
- Niedawno się tutaj przeprowadziłam – wyjaśniła.
- Aha.
- Wiesz co? Przepraszam, ale muszę już lecieć – powiedziała.
- Spoko. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Też mam taką nadzieję – uśmiechnęła się i odeszła.
Gdy mama i Ania wróciły do domu ugotowały obiad i upiekły ciasto czekoladowe. Niestety kiedy tata już przyjechał niewiele z tych pyszności zostało.
Resztę dnia poświęcili na sprzątanie mieszkania, bo mama uparła się, że muszą skończyć to jak najszybciej. Po ciężkiej pracy aż do północy skończyli.
- To się nazywa ekspresowe tępo. Nie wiem jakim cudem to dziś skończyliśmy. – śmiała się Ania.
- Już nigdy więcej wyprowadzek – padł zmęczony na kanapę Krzysztof.
- Dobra, idę spać i proszę mnie nie budzić aż do południa – powiedziała nastolatka i udała się na spoczynek.
Jednak Ania w nocy nie mogła spać. Okropnie rozbolało ją gardło, miała gorączkę i kaszel. Była strasznie chora. Rodzice zmuszeni byli rankiem pojechać do lekarza. Ten przepisał jej zastrzyki w pupę. Ania jak to usłyszała zrobiła oczy wielkości piłki tenisowej. Trzeba wiedzieć, że panicznie boi się igieł. Kiedyś jak miała 5 lat gdy pielęgniarka zrobiła jej zastrzyk tak się bała, że ucięła z igłą w tyłku. Niezapomniana historia, z której do dziś śmieje się cała rodzina.
W domu Ania wciąż narzekała na swój bolący tyłek. Szkoda, że jutro nie pójdzie do szkoły. Musi poczekać tydzień.
*    *    *
Ufff… Udało się zdążyć na czas :D A już myślałam, że się nie wyrobie. Jak zwykle rozdział pisany na ostatnią chwilę xDDD Może i troszkę za krótki, ale na serio ostatnio nie mam za wiele czasu…

poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział XXX



Następnego dnia popołudniu Antek, Maciek i Rafał spotkali się, bo musieli z robić jakiś durny projekt. Siedzieli w pokoju Rafała i próbowali coś zrobić. Praca nie szła jednak najlepiej.
- Jezu nie chcę mi się tego robić – narzekał Antek.
- A komu się chcę? – zaśmiał się Rafał. - Zaraz wrócę tylko skoczę do kuchni po coś do żarcia.
- Spoko.
Maciek i Antek zostali sami w pokoju. No cóż ich relację nie były aktualnie idealne. Niestety ich rozmowa zeszła na temat ich rozstania.
- O Jezu, przecież to ty ze mną zerwałeś – stwierdził Antek.
- Ale ty dawałeś do tego powody!
- Ja? To ty o wszystko się czepiałeś. Chciałem jak najlepiej.
- Ha, dobre mi sobie! – Maciek wyszedł z pokoju. W korytarzu zobaczył zdziwionego Rafała.
- I co się tak gapisz?! – powiedział Maciek i wyszedł z mieszkania. Rafał wszedł do pokoju.
- Wszystko słyszałeś? – spytał Antek.
- Trudno było nie słyszeć…
- Mam nadzieję, że nie rozpowiesz tego wszystkim. Idę już. Na razie.
- Pa.
Chłopak był zszokowany tym, że jego kumple byli razem. Ciekawe czy Ania o tym wiedziała. Przecież była dziewczyną Antka. Trochę to dziwne. Musi z nią pogadać.
Jeszcze tego dnia Rafał poszedł do Ani. Siedzieli w pokoju rozmawiając.
- Skończyliście już ten projekt? – spytała Ania.
- Jeszcze nie. Chłopaki się pokłócili.
- O co?
- Sam nie wiem, ale z tego co zdążyłem usłyszeć to oni kiedyś byli razem.
- Ale jak to? – dziewczyna udała, że nic o tym nie wiedziała.
- No słyszałem jak się sprzeczali o to przez kogo rozpadł się ich związek.
- I co? – dopytywała się nastolatka.
- I nic. Nie słyszałem za wiele. Dziwi mnie tylko to, że…
Ich rozmowę przerwało wołanie mamy Ani.
- Wybacz muszę na chwilę zejść na dół – powiedziała Ania i zostawiła Rafała samego w pokoju.
Gdy dziewczyna wróciła do pokoju zastała Rafała czytającego jakąś kartkę. Podeszła aby sprawdzić co jest na niej napisane. To był jej list do Moniki. Leżał on przez cały ten czas na biurku. Żałowała wtedy, że nie schowała go przedtem. Rafał wie teraz już wszystko.
Siedzieli w milczeniu. Po kilku minutach chłopak się odezwał.
- Nie rozumiem wciąż jednego. Przecież byłaś dziewczyną Antka…
- Nie byłam. To było udawane. Antek bardzo nie chciał aby wyszło na jaw, że jest gejem.
- Aha… A co z nami? To koniec?
- Tak. Z resztą to i tak nie miało by sensu, bo wyjeżdżam do Warszawy za dwa tygodnie.
- Jak to?
- Mama dostała awans, a to się łączy z wyprowadzką.
- Aha. Ja już pójdę - mówił wszystko z wielkim smutkiem chłopak.
- Rafał! – zatrzymała go. – Przepraszam cię za te kłamstwa. Chciałabym abyś mi kiedyś wybaczył.
- Już wybaczyłem – uśmiechnął się lekko i odszedł.
Ania miała wyrzuty sumienia. Nie chciała aby tak to wglądało…
*   *   *
Został jeden dzień do wyjazdu. Ania nie może uwierzyć, że to ostatni dzień spędzony w tej szkole… Smutne, że musi rozstać z tym miastem, z tymi ludźmi. Właśnie wracała ze szkoły. Zostawiła plecak w domu po czym poszła do Rafała, bo chciał się z nią jeszcze widzieć.
Zadzwoniła do drzwi. Otworzyła jej Wiktoria.
- Cześć – przywitała się Ania.
- Hej. Rafał jest w salonie – Wiki wpuściła dziewczynę do środka.
- NIESPODZIANKAAAA – krzyknęli wszyscy znajomi dziewczyny. Zrobili specjalnie dla niej imprezę pożegnalną. Ania w ogóle się tego nie spodziewała.
- Musieliśmy się z tobą pożegnać w taki sposób abyś o nas pamiętała. Ta impreza jest specjalnie dla ciebie. To twoja ostatnia zabawa z nami, więc musi być niezapomniana, a to prezent od nas wszystkich abyś o nas pamiętała – mówiła Wiktoria. – Mam nadzieję, że ci się spodoba.
Chłopaki wnieśli prezent opakowany w fioletowy papier. Wyglądało to jak obraz. Ania nie wiele myśląc rozpakowała go. Był w nim kolaż z rożnymi zdjęciami, na których Ania była ze swoimi przyjaciółmi.
- Jesteście kochani! – płakała nastolatka. -Nie wiem jak bez was dam sobie rade. Kocham was! – zaczęła się przytulać do każdego z osobna i dziękowała za wszystko co dla niej zrobili.
Gdy impreza się rozkręciła Antek poprosił Anie o to aby mogli pogadać na osobności. Poszli na balkon.
- Czemu mnie tu przyprowadziłeś?
- Bo tutaj jest ciszej… Chciałbym ci coś dać – Antek wyjął małe prezent opakowany starannie w czerwony papier. – Przyda się do kluczy do nowego domu.
W pudełku znajdowały się breloczki.
- Och, jakie słodkie... – zaśmiała się dziewczyna.
- Mam nadzieję, że się podoba.
- Tak i to bardzo.
- Jeszcze przed twoim wyjazdem chciałbym ci coś powiedzieć. Powinnaś wiedzieć o tym… Wiem, że mówię to w nie odpowiednim momencie, ale dopiero nie dawno uświadomiłem sobie co do ciebie czuję. Ja cię kocham, Aniu! – kiedyś ten słowa byłyby spełnieniem marzeń nastolatki. Teraz to się skomplikowało.
- Ja cię kochałam już przedtem i teraz też cię kocham, ale to nie mam sensu. Mnie jutro tu nie będzie, a miłość na odległość nie jest w stanie przetrwać. Z resztą teraz nawet nie chce mieć chłopaka. Będzie lepiej jak zostanie przyjaciółmi.
- Jeśli tak uważasz – posmutniał. – W sumie czego ja się spodziewałem?
Dziewczyna uśmiechnęła się i odeszła. Antek został sam na balkonie. Gdy wrócił do bawiących się znajomych Ani już nie było. Wróciła do domu.
*   *   *
- Aniu! Na pewno wszystko wzięłaś ze swojego pokoju? – pytała mama wkładając kartony do auta.
- Tak. Wszystko jest spakowane – uspakajała rodzicielkę Ania. – A tak a propos nie powinnaś teraz dźwigać. My z Krzysztofem wszystko przyniesiemy.
Dziewczyna pobiegła do domu.
- Pomóc?- spytała Ania widząc Krzysztofa męczącego się z wynoszeniem bagaży.
- O taaaak. Mogłabyś wziąć te dwa ostatnie kartony?
- Dobrze… tato… - powiedziała nastolatka. Wreszcie zdobyła się na to by powiedzieć go swoim ojcem. Krzysztof uśmiechnął się serdecznie na te słowa. Chyba się ucieszył.
*   *   * 
Przepraszam, że dodaję dopiero teraz rozdział, ale nie miałam czasu. Na dodatek jest śliczna pogoda i musiałam to wykorzystać xD więc jeszcze raz przepraszam :)