sobota, 22 lutego 2014

Rozdział XXV



Było już około godziny dziesiątej. Ania szykowała się do wyjścia. Musiała odwiedzić Monikę. Szła dosyć wolno. Właśnie zaczął padać śnieg. Dziewczynę to ucieszyło. Bardzo lubiła zimę. Te drzewa, te domy pokryte białym puchem wyglądały przepięknie… Jeszcze te dzieci lepiące bałwany i rzucające się śnieżkami. Tak niedawno temu sama Ania bawiła się na śniegu ze swoimi przyjaciółmi. To były piękne czasy. Bez żadnych zmartwień i trosk.
Ania dotarła na miejsce. Tym razem było na korytarzu wiele osób. Wszyscy chcieli się zobaczyć ze swoimi bliskimi przed świętami. Z jednej z sal dziecięcych dobiegały do niej glosy rozbawionych dzieci śpiewających kolędy. Nastolatka nie mogła się oprzeć aby tam nie wejść. Dzieci od razu ją zaprosiły do sali i tak spędziła z nimi jakiś kwadrans. Potem musiała iść odwiedzić Monikę, lecz obiecała swoim nowym przyjaciołom, że jeszcze ich odwiedzi oraz, że poczyta im książkę. Na to dzieciaki krzyknęły z wielkim entuzjazmem: „Taaak!”. Anie wychodząc zaczepiła jedna z matek.
- Cieszę się, że tu przyszłaś i je odwiedziłaś. Widać, że są szczęśliwe. Dziękuje ci. Nareszcie mój Tomek się uśmiechnął. Dawno nie był tak radosny… 
- Naprawdę nie ma za co dziękować. To sama przyjemność móc spotkać tak cudowne dzieciaki.
Szesnastolatce to bardzo pomogło. Czuła się o wiele szczęśliwsza po tym jak spędziła z nimi te kilka minut. Dały jej taką siłę, ale po chwili ją straciła. Znów się załamała. Łóżko, na którym leżała Monika było puste. Szybko podbiegła do jednej z pielęgniarek.
- Gdzie jest Monika Starosta?- spytała ze łzami.
- Godzinę po tym jak pani wyszła umarła.
- Ale jak to! – krzyknęła Ania po czym wybiegła ze szpitala.
Właśnie miała przebiec przez ulicę gdy nagle poczuła szarpnięcie do tyłu. Był to Rafał, który zdążył w ostatniej chwili złapać ją za rękę.
- Dziewczyno! Co ty chciałaś zrobić? Nie widziałaś tego auta? Omal cię nie potrącił! – krzyczał Rafał.
- Nie zauważyłam go… - mówiła roztrzęsiona.
- Co się stało? Monika już…?
- Tak… Nie żyję…
Ania przytuliła się do Rafała. Wypłakiwała się na jego ramieniu. W nim czuła największe wsparcie. On zawsze był blisko niej i zawsze podnosił ją na duchu. Taki przyjaciel to skarb!
W tej chwili Antek miał wejść do szpitala, lecz zdążył zauważyć Anie przytulającą się Rafała. Poczuł się trochę dziwnie. Było to coś w rodzaju zazdrości. Nie mógł pojąć tylko dlaczego jest zazdrosny, przecież z Anią nie są parą!  Może po prostu zrozumiał, że nie jest już jej najlepszym przyjacielem. Nie ma co ukrywać, Rafał bardziej ją wspierał.
- Hej, co się dzieje? – spytał Antek, lecz wystarczyło spojrzeć w załzawione oczy przyjaciółki aby wiedzieć, że Monika nie żyje.
We trójkę poszli do pobliskiej kawiarni. Ania zamówiła cappuccino i powoli je piła. Trzęsły jej się ręce, i co chwilę ocierała łzy. Nie odezwała się ani słowem tylko przysłuchiwała się rozmowie chłopaków na temat ostatnich zdarzeń.
- Ja nadal w to nie mogę uwierzyć. Monika nie żyję… - powiedział Antek.
- Tym smutniej, że umarła dzień przed Wigilią.
- Tak. Teraz nudno będzie bez niej… Nikt nie będzie mi już zmieniał nazw kontaktów na postacie z Harrego Pottera.
Na te słowa nawet nastolatka się uśmiechnęła.
- Tak i do dzisiaj nie wiesz kto to Luna…
- No nie wiem...
Chłopaki jeszcze wspominali te czasy spędzone wspólnie z Moniką. Żal im było, że nie będą już mieli okazji aby z nią znów pogadać… Największy ból odczuwała jednak Ania. To była jej przyjaciółka. Dopiero teraz do niej doszło, że ona nie żyje, że nie spędzi z nią już więcej chwil na rozmowie… To wszystko przygnębiało dziewczynę, choć czuła zarazem radość, że nadal ma wsparcie ze strony Rafała i Antka… Bez nich na pewno nie dałaby sobie rady.
*  *  *
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Ostatnio dodałam w zakładce bohaterów. Są tam zdjęcia i krótkie opisy postaci.
Teraz rozdziały będę starała się dodawać co tydzień, w soboty, częściej nie będę w stanie. Wiecie dużo nauki i trochę problemów...
No to chyba wszystko... No może jeszcze trochę smuci te małe zainteresowanie blogiem... Ale i tak nie jest źle. Wiem, że kilka osób czyta, i że im się podoba. Dobre i tyle xD
Pozdrawiam :** 

poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział XXIV



Zostało zaledwie dwa dni do Wigilii. Nadchodził cudowny czas. Ubieranie choinek, spędzanie czasu z rodziną, wspólne śpiewanie kolęd. Czas pełen radości i pogody ducha… Jednak to nie dotyczyło rodziny Ani. Dziewczyna próbowała być silna, ale jak dowiedziała się, że osoba, którą uważała za ojca nią nie jest załamała się kompletnie. Okazało się, że ojcem jest ten adwokat. Co prawda Krzysztof nie jest zły, ale to i tak dla Ani trudne… Teraz są razem z mamą. Przeprowadził się do nich. Dziewczynie ciężko żyć w jednym domu z człowiekiem, którego w ogóle się nie zna. Dziwnie się czuje.
Jeśli chodzi o byłego męża  mamy to nie utrzymuje już kontaktów z Anią. Sądzi pewnie, że jeśli nie jest jego córką to nie musi się z nią widywać. Ania źle się czuje ze świadomością, że nie jest dla niego nic warta. Ostatnio spotkała go na ulicy. Widział ją, a nawet nie przywitał. Potraktował ja jak powietrze. Dziewczynę to wszystko przerasta, a mama zamiast pomóc jej to przetrwać to siedzi w pokoju z tym adwokacikiem. Smutne, że jej matka nie przejmuje się swoją córką…
Było już po szkole. Ania jak zwykle zaraz po niej jechała odwiedzić swoją przyjaciółkę. Monika przez ostatni miesiąc strasznie źle czuła. Czasem lekarze zabronili Ani tam wchodzić ze względu na stan chorej.
Pogoda do tego nie była za ciekawa. Nie było śniegu, ale było strasznie zimno. Do tego wiał wiatr co sprawiało, że wydawało się być jeszcze chłodniej.
Nastolatka usiadła koło swojej przyjaciółki. Monika zachowywała się dziś normalnie, lecz była bardzo słaba. Widać, że choroba strasznie ją wykańcza.
- I jak się czujesz? – spytała Ania i wymusiła uśmiech.
- Dobrze, a u ciebie – powiedziała słabym głosem Monika.
- Wszystko w najlepszym porządku – skłamała nastolatka. Nie chciała zadręczać przyjaciółki swoim problemami.
- Na pewno?
- Tak.
- Ja cię przepraszam, za te wszystkie wyzwiska, za to, że byłam taka wredna. Ja wtedy nie byłam sobą…
- Nie musisz mnie przepraszać. Wiem, że ty tego nie chciałaś.
- Ale i tak cię przepraszam… Mam jeszcze prośbę. Chce abyś zapamiętała mnie taką jaka byłam jeszcze kilka miesięcy temu.
- O czym ty mówisz?
- Dobrze wiem, że już nie wiele mi zostało. Nie chce abyś wspominała mnie jaką teraz jestem i proszę nie rób żadnych głupstw. Nie wybaczyłam bym sobie gdybyś przez ze mnie coś sobie zrobiła.
- Ale Monika. Ty jeszcze nie umrzesz!
- Nie oszukujmy się. To stanie się niedługo. Obie o tym wiemy.
Ania tym razem nie zaprzeczyła.
- Chce abyś nigdy się nie poddała, abyś dążyła do spełnienia swoich marzeń… Proszę cię o to…
- Dobrze – mówiła ze łzami w oczach Ania.
- A co masz zamiar zrobić z Antkiem?
- Nie oszukujmy się. Ten związek nie ma szans. On jest wspaniałym przyjacielem, ale nic więcej z tego nie będzie.
- Cieszę, że tak uważasz. Powinnaś pomyśleć o kimś innym.
- Kogo masz na myśli?
- Rafała.
- Co? Przecież my do siebie nie pasujemy?
- Mi się wydaje inaczej. Gdybyś widziała jak on na ciebie patrzy. Chyba nie powiesz mi, że nic do niego nie czujesz?
- Coś czuję, ale czy to na pewno miłość? Raczej nie…
- A może jednak.
- Teraz to sama nie wiem co myśleć o tym wszystkim…
Monika w tej chwili zasnęła. Nie ma się co dziwić. Była strasznie zmęczona. Ania posiedziała jeszcze przy niej pół godziny, po czym poszła do domu.



środa, 12 lutego 2014

Rozdział XXIII



Minął już tydzień od kiedy Monika jest w szpitalu. Ania i chłopaki codziennie ją odwiedzali. Teraz Ania nie zachowywała się jak kiedyś. Rzadziej rozmawiała i w ogóle się nie uśmiechała.
Tego dnia Monika czuła się całkiem dobrze. Miała dobry dzień. Dziewczyny siedziały same w sali. Chłopacy w tym czasie poszli do pobliskiego sklepu kupić swojej chorej przyjaciółce jakieś owoce.
- O czym tak myślisz? – spytał nagle Antek.
- Aaa o tobie i Ance… Czemu wy w ogóle ze sobą zerwaliście? Chodziliście ze sobą zaledwie tydzień…
- Sam nie wiem. My po prostu jesteśmy przyjaciółmi i nie ma sensu na siłę robić z nas parę.
Według Rafała było to co najmniej dziwne. Cudna para i tak ni stąd ni zowąd mówią, że nie są już razem.  Co prawda ucieszył go ten fakt, że Ania znów jest singielką. Teraz ma większe szanse na to, żeby z nią chodzić. Jednak i tak dręczyło go jedno pytanie: Dlaczego oni zerwali? Nie podali żadnego sensownego powodu. Z resztą Rafał dobrze znał Antka i dobrze wiedział, że coś ukrywa.
Po kwadransie byli już w szpitalu. Ku zaskoczeniu Antka w korytarzu stał Maciek.
- No nareszcie przyszedłeś. Już każdy z naszej klasy odwiedził Monikę tylko ty nie – powiedział Maciek.
- No to jestem – wymusił uśmiech Maciej.
- Dobra ja zaniosę te owoce, a wy poczekajcie.
- Spoko.
Chłopaki usiedli. Pierwszy odezwał się Maciek.
- Dobrze wiesz, że nie przyszedłem tu aby odwiedzić Monikę… Ostatnio często się kłócimy.
- Zdążyłem zauważyć, ale totalnie nie wiem o co one są.
- O to, że dla ciebie ważniejsza jest Anka. Myślisz, że mi jest łatwo jak widzę jak ze sobą gadacie, jak na siebie patrzycie, a w końcu jak się całujecie…
- Ale to wszystko było udawane. My z resztą i tak już to skończyliśmy!
- Myślę inaczej. Ona zawsze będzie ważniejsza ode mnie. To koniec. Ja już nie chce już z tobą być!
Zanim Antek zdołał coś powiedzieć jego ex chłopak wyszedł. Jakiś czas później przyszedł Rafał.
- A ten to gdzie polazł?
- Musiał wyjść.
*  *  * 
Ania wyszła ze szpitala. Nie chciała iść od razu do domu. Poszła do parku. Usiadła na ławce. Chciała w tej chwili nie myśleć o swoich problemach, uciec od nich, ale nie mogła. Dziwne myśli chodziły jej po głowie. Najchętniej by się teraz zabiła.
Niedługo potem koło niej, na ławce usiadła Majka (jedna z tych debilek ze szkoły).
- I czego chcesz? Jeszcze bardziej mnie dobić? – spytała obojętnie Ania.
- Nie… Ja nie jestem taka jak Kaśka.
- To po cholerę się z nią przyjaźnisz?
- Hmmm… Gdym ja to wiedziała. Samo tak wyszło.
- Nie wiem po co tu przyszłaś, ale odejdź już. Chcę być sama.
- Wszystkich chcesz od siebie odepchnąć? Samotność ci nie pomoże. Potrzebujesz teraz wsparcia, a ty je odrzucasz.
- Po prostu boję się, że jak do kogoś się zbliżę, to potem go stracę.
- Lepiej mieć przez chwile kogoś bliskiego, niż nie mieć go wcale. Nie odrzucaj czyjeś pomocy. Ja wiem, że ci ciężko, ale bądź silna!
Ania w tej chwili poczuła w sobie siłę. Te słowa dały jej wiele do przemyślenia. Wreszcie zrozumiała, że nie może się poddać!
Majka już miała odejść, lecz Ania złapała ją za ramie i powiedziała cicho:
- Masz racje. Nie mogę tak na siłę stawać się samotna, odpychać ludzi od siebie – mówiła - Dzięki. Wcale nie jesteś taką za jaką cię miałam…
- Miło od kogoś usłyszeć, że nie jest się nadętą lalunią.
Ania uśmiechnęła się do niej serdecznie.
- Wreszcie się uśmiechałaś. Tak wyglądasz o wiele lepiej.
Dziewczyny pogadały jeszcze chwile, ale Ania musiała wracać do domu. Ta rozmowa napełniła dziewczynę siłą. Zdała sobie sprawę, że nie może się poddać!
*  *  *
Kolejny przynudzający rozdział... Jak tam u was? U mnie nie najlepiej... Dziadziuś chory ;_; Na początku myślano, że na RAKA!!! Rozumiecie to? Potem jednak okazało się, że to nie rak i raczej wszystko powinno być w porządku. Oby wyzdrowiał...