poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział XIII

Ten dzień zapowiadał się beznadziejnie. Pogoda okropna, deszcz pada, wszędzie mokro. Na dodatek Ania będzie musiała iść na kolację do swojego ojca, a jeszcze przed nią musi się spotkać z Rafałem. To akurat nie było by takie okropne gdyby nie to, że będą się uczyć matematyki, której dziewczyna nienawidzi. Oby ten dzień skończył się jak najszybciej.
*    *    *
Ania jechała z mamą do taty. Oby dwie nie odzywały się do siebie. Mama była jeszcze wściekła o tą ucieczkę Ani. Po kilku minutach jazdy dotarły na miejsce.
- Przyjadę po ciebie o 19.00 - powiedziała mama.
- Ok.
Dziewczyna wyszła z samochodu i poszła w stronę domu gdzie mieszkał rodzic. Otworzył jej drzwi jakiś chłopak. Miał ok. 18 lat. Był wysokim brunetem. Miał niezwykłe oczy. Ciężko było określić jakiego były koloru.
- Część. Jestem Adrian - powiedział chłopak.
- Hej - odpowiedziała Ania.
Weszła do mieszkania. Było ono duże i pełne życia. Wiele kolorów, przeróżnych obrazów. Dziewczynie podobał się jego wystrój.
- Witaj. Jestem Joanna. Myślę, że się polubimy - powiedziała narzeczona ojczulka.
- Też tak sądzę - uśmiechnęła się Ania, ale jej głosie i wyrazie twarzy można było wyczuć niechęć.
- Wejdź do salonu. Zaraz podam jedzenie - powiedziała Joanna. - Adrian zawołaj brata.
- Młody, choć już! Kolacja zaraz - wołał chłopak.
- Dobra! Już idę - dobiegał głos z sąsiedniego pokoju
Ania usiadła przy stole. Najchętniej by już sobie stąd poszła, ale niestety nie może. Po zaledwie kilku minutach w salonie pojawił się Adrian i... Igor? Co on tu robi? To chyba jakieś żarty.
- A wam to co się stało? Znacie się? - spytał Adrian.
- Noo - powiedział Igor.
Nastolatkowie ustalili, że nie będą nic mówić o ich znajomości. Woleli, żeby rodzice nic o tym nie wiedzieli.
W końcu wszyscy zasiedli do stołu. Atmosfera nawet na biegunie północnym była o wiele cieplejsza.
- Pyszna pieczeń kochanie - odezwał się ojciec dziewczyny.
- Mama robi lepszą - powiedziała oschle Ania.
Widać było, że pani domu czuła się urażona tą opinią. Po długiej ciszy odezwała się swym piskliwym głosem:
- Słyszałam, że chcesz zostać aktorką.
- Tak.
- Nie myślałaś o innym zawodzie. Są miliony osób, które chcą być aktorami. Nie sądzisz, że jest za duża konkurencja.
- Jest, ale ja zawsze staram się spełniać swoje marzenia. Kto wie może to ja będą tą szczęściarą, której się uda.
- Są na to marne szansę. Powinnaś pomyśleć o innej pracy.
Po tych słowach Ania już była pewna, że nigdy nie polubi tej jędzy. Jak ona śmie mówić jej co ma robić.
Kolacja po godzinie skończyła się. Wszyscy się chyba z tego cieszyli.
- Wiesz co? Zadzwonie do mamy aby po ciebie nie przyjeżdżała. Ja cię odwiozę - powiedział tata.
- Dobrze - powiedziała obojętnie córka.
Gdy wracali do domu stało się to czego Ania się obawiała. Tata mówił o tym, że to nie jest jej wina, że się rozwodzi, że nadal ją kocha itp. Dziewczynie nie chciało się słuchać tych bzdet. Ucieszyła kiedy nareszcie była już w swoim pokoju. Usiadła na łóżku i przeglądała facebooka. Nagle z dołu dobiegły do niej jakieś krzyki. Postanowiła zejść i pogsłuchać kłótni rodziców. Stanęła pod drzwiami pokoju tak aby rodzice jej nie zauważyli. Usłyszała tyko tyle, lecz to jej w zupełności wystarczyło.
- To ty się wyprowadziłeś z domu! - krzyczała mama.
- Ale to nie zmienia faktu, że ty mnie pierwsza zdradziłaś.
- To był jeden raz i było to dawno. Jeszcze nawet Ania się nie urodziła.
- No właśnie. Może ona nawet nie jest moją córką. Tylko tego durnego adwokacika.
Ania nie mogła tego dalej słuchać. Wybiegła z domu. Rodzice zanim zdąrzyli zareagować dziewczyna już była na ulicy. Biegła przez miasto. Sama nie wiedziała kiedy znalazła się przed domem Moniki. Przenocowała u niej. Nie miała już siły wracać do domu.
*    *    *
Hmmm... Słabo coś komentujecie. Troszkę mi przykro ;_;

wtorek, 24 grudnia 2013

Rozdział XII

Ania nie mogła spać tej nocy. Czuła się nieswojo. Pewnie to dlatego, że już dawno tu nie była. Dziewczynie w pewnym momencie zachciało się strasznie pić. Poszła do kuchni po wodę. Zastała tam Piotrka jedzącego ciasto.
- Hahaha. A ty jak zwykle zeżresz cały sernik.
- Jak chcesz to możesz mi w tym pomoc. Chcesz? - zapytał Piotrek.
- Możesz dać mi mały kawałek.
Piotr podał ciasto Ani.
- Czemu tu przyjechałaś? - spytał niespodziewanie Piotr. - Sądzę, że jest jakiś powód tego nagłego przyjazdu.
- Chciałam odpocząć.
- Od czego?
- Długo by opowiadać.
- Mamy czas.
Dziewczyna zaczęła mu opowiadać o swoich zmartwieniach, głównie o Antku. Sama nie wiedziała czemu mu to wszystko mówi. Musiała się poprostu komuś wygadać. Piotrek nie był wcale taki zły. Dobrze rozumiał to co czuje Ania. Też miał złamane serce. Dziewczyna, która mu się podobała nie kochała go. Chłopakowi trudno było się z tym pogodzić, lecz w końcu o niej zapomniał. Ania też by tak chciała, ale nie może wymazać ze swej pamięci Antka, jego cudownego uśmiechu, oczu...
*    *    *
- Dziś wieczorem będę musiała już jechać - smuciła się Ania.
Żal jej się było rostawać z kuzynami, ale musi wrócić i stawić czoło swym problemom. Nie może wiecznie uciekać.
- Tylko nie to - powiedziała Paula. - Mogłabyś jeszcze trochę zostać.
- Nie mogę.
- Oj tam, oj tam. Mamy jeszcze kilka godzin! - krzyknął z entuzjazmem Piotrek. - Może pogramy dziś trochę w nogę.
- W sumie czemu nie - przytaknęły dziewczyny.
Wyszli na dwór. Nie było już tak ciepło, ale to im zupełnie nie przeszkadzało. Zaczęli grę. Piotr był chyba lekko zaskoczony, że Ania tak dobrze gra. Kilka razy go okiwała, a może i nawet więcej.
Mogło by tak trwać wiecznie... Niestety w końcu nadszedł czas na pakowane rzeczy, a później na odjazd. Ania postanowiła, że odtąd będzie częściej tu przyjeżdżać.
*    *    *
Obiecałam, że będę w święta częściej dodawać nn, ale chyba nie uda mi się dotrzymać tej obietnicy :'( Jestem bardzo zajęta ;_; PRZEPRASZAM WAS

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział XI

Ania leżała na łóżku i słuchała muzyki. Nie wiedziała co zrobić ze swoim życiem. Wszystko było ponad jej siły. Najchętniej by uciekła jak najdalej stąd. To był dobry pomysł. Tylko gdzie? W tej chwili przypomniała sobie o babci, o jej kuzynkach..Jak dawno ich nie odwiedziła... Tylko tam zawsze się czuła szczęśliwa. Musiała tam pojechać.
Dziewczyna wyjęła z szafy torbę i spakowała kilka ubrań. Wymknęła się z pokoju i po cichu zeszła po schodach. Na stole w kuchni zostawiła mamie wiadomość, która brzmiała:

Mamuś, postanowiłam wyjechać na kilka dni do babci. Chce trochę odpocząć. Nie martw się o mnie. Wrócę w sobotę :-P

*    *    *
Ania była już w miejscowości, w której mieszkała jej babcia. W drodze do niej zauważyła przed jednym ze sklepów znajome twarze. To były jej kuzynki - Paulina i Emila. Jakże się ucieszyła, że je widzi i podeszła do nich.
- Ania! Co ty tu robisz? - powiedziała radośnie Paula. - Jak ja się za tobą tęskniłam.
- Ja też - krzyknęła Emila.
Dziewczyny przytuliły się na powitanie. Nagle Ania zauważyła, że ze sklepu wychodzi jej kuzyn - Piotrek. Od dziecka go nie lubiła. Zawsze się kłócili.
- O nie! A ten debil to co tu robi? - zezłościła się.
- Mówisz o sobie? Zgadzam się! Ciebie tu debilko nie powinno być - powiedział chłopak.
- Wiesz co? Miałam ciebie na myśli, idioto.
- Miałaś na myśli? To ty umiesz myśleć? Lol.
- Przestańcie! - przerwała dyskusję Paula - Normalnie jak dzieci. Wy chyba nie umiecie się zachowywać normalnie.
- To on się nie umie zachować! - krzyknęła Ania.
- Cichoooooo!!! - darła się na cały głos Emilka.
- Takie młode, a jak się drze - zażartował Piotrek.
- Och. Ty masz 17 lat, a ja 13. To faktycznie kolosalna różnica - mądrzyła się Emilka.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- A co to ma być? Widzę, że każdy ma tymbarka, a ja nie mam - skarżyła się Ania.
- To sobie kup - powiedział kuzyn.
- A ciebie to nikt o zdanie nie pytał, ćwoku.
- Ja z nimi nie wytrzymam!!! - załamała się Paula.
- Idę po tymbarka dla tej wariatki - poinformowała resztę Emila.
- Ja nie jestem wariatką, ale za tymbarka to dziękuje - powiedziała Ania. - Wreszcie ktoś o mnie pomyślał.
Gdy już każdy miał sok usiedli na ławce przed sklepem.
- Co macie na kapslach? Ja mam: CO ZA SPOTKANIE - pochwaliła się Emilka.
- Czekajcie. Ja mam: TYMBARK PIJESZ DŁUGO ŻYJESZ - odpowiedziała Paula.
- No to teraz ja się pochwalę: TO TYLKO POZORY - powiedział dureń.
- To tylko pozory, że jesteś głupi? Chyba się pomylili. Ty jesteś debilem koniec kropka - powiedziała Ania.
- Hahahaha - śmiał się Piotrek. - Lepiej powiedz co ty tam masz.
- WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
- A więc uwierz w to, że nie jestem debilem, bo w końcu WSZYSTKO JEST MOŻLIWE.
- Ok... Debilu...
Piotrek popatrzył się na Anie jakby chciał ją udusić. Nagle ze sklepu wyszła jakaś dziewczyna. Miała jakieś 16 lat. Właśnie otwierała tymbarka. Ten ćwok zaczął się wydurniać (zresztą jak zawsze) i powiedział do nieznajomej:
- Co masz napisane na kapslu?
- A MOŻE RANDKA? - odpowiedziała.
- A z chęcią.
Kuzynki zaczęły się rechotać.
- Mam chłopaka, a zresztą nie zadaje się z takimi kretynami jak ty.
- Też sądzę, że on jest kretynem - stwierdziła Ania.
Nieznajoma uśmiechnęła się po czym odeszła. Kuzynostwo później wróciło do domu. Babcia bardzo się ucieszyła na widok swojej dawno nie widzianej wnuczki...
*    *    *
Taki troszkę weselszy rozdział xd

wtorek, 10 grudnia 2013

Rozdział X

Ania siedziała niewyspania na krześle wtulona w koc. Patrzyła w okno. Była śliczna pogoda, więc wyszła na balkon. Jak na tą porę roku było ciepło. Słońce świeciło, ptaki śpiewały, wiał lekki, ciepły wiaterek... Dziewczyna jednak czuła ogromny smutek. Wszystko przypominało jej tatę, tatę, o którym chciała zapomnieć. Jak on wogóle mógł to zrobić? Jest okropny.
Ania oddychała głęboko świeżym powietrzem. Och jak to dobrze, że idzie do szkoły na 10.00. Jej spokój przerwał dźwięk otrzymanego sms-a.
Igor: Cześć :-P Przepraszam, że tak wcześnie pisze. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem. Chciałbym prosić cię o małą przysługę. Mogłabyś dziś się ze mną spotkać o 15.00 w parku?
Ania: Hejka. Nie obudziłeś mnie. Już od dawna jestem na nogach. Postaram się przyjść na 15.00, ale mogę się trochę spóźnić xd
Igor: Ok :-P
*    *    *
Igor siedział na ławce w parku. Ania się już spóźnia o pół godziny... Niby mówiła, że się spóźni, ale chłopakowi ten czas strasznie się dłużył... Nagle z daleka zauważył dziewczynę.
- Nareszcie jesteś - powiedział Igor.
- Mówiłam, że się trochę spóźnię - stwierdziła nastolatka.
- No mówiłaś...
- To jaką masz do mnie prośbę? - spytała Ania.
- Mamy taką akcje charytatywną i każda klasa w naszej szkole ma coś wymyślić aby zebrać pieniądze dla potrzebujących. Wpadliśmy na pomysł aby zrobić kalendarz. Wiesz, dziewczyny ubierają się w jakieś ciuchy, ja im robię zdjęcia itd.
- I co ja mam z tym wspólnego? - spytała szesnastolatka.
- W naszej klasie jest 10 dziewczyn i brakuje nam jednej.
- Rok ma 12 miesięcy.
- No tak, ale w grudniu to zrobimy takie zdjęcie grupowe. - Aha. Tylko nadal nie wiem co ja mam z tym wspólnego.
- Chciałbym abyś ty też w tym brała udział. Zrozumiem jeśli nie będziesz chciała.
- No nie wiem... Beznadziejnie wychodzę na zdjęciach...
- Przesadzasz. Napewno świetnie wyjdziesz.
- Ok. A w jaki miesiącu będą moje zdjęcie?
- W listopadzie.
- Czyli będę miss listopada...
- Tak... Pierwszego...
- Och ty świnio!
- Żartowałem.
- Mam nadzieję...
Igor zrobił kilka zdjęć Ani. Potem usiedli na ławce. Nagle zadzwonił telefon dziewczyny. To była mama. Kazała jej wracać. Dziewczyna szybko pobiegła do domu. W nim zastała swojego "kochanego" ojca.
- Co on tu robi? - spytała mamę Ania.
- Chcę abyś poznała moją narzeczoną - powiedział ojciec.
- Nie mam takiego zamiaru.
- Aniu, napewno ją polubisz i jej synów też.
- Ale ja nie chcę!
- Córciu, proszę cię. Powinnaś ich poznać - powiedziała smutno mama.
- I ty mamo jeszcze po jego stronie?! - powiedziała dziewczyna i poszła do swojego pokoju.
Po kilku minutach do jej pokoju weszła mama. Usiadła na łóżku.
- Aniu, sądzę, że powinnaś poznać narzeczoną taty...
- Ale ja nie chce! Nie rozumiesz?
- Proszę cię. Tata zaprosił cię na kolację w sobotę. Poznasz Adriana i...
- Mamo! Czy ja nie wyraźnie mówię?! Nie chce tam iść!
- Córciu, ten jeden raz tam pójdź. Powinnaś z tatą mieć dobre relacje. To, że się rozwodzimy to nie oznacza, że tata nie chce mieć z tobą kontaktu...
- No dobrze... Pójdę ten jeden raz na tą kolacyjkę, ale robię tylko dla ciebie...
*    *    *
No już niedługo ŚWIĘTA

poniedziałek, 2 grudnia 2013

Rozdział IX

Tą dziewczyną była sama Ania. Rafał od zawsze się w niej kochał, więc gromnie się ucieszył, że będzie mógł spędzić z nią kilka godzin.
Nagle zaczęło strasznie padać. Rafał i Ania wysiedli z autobusu.
- Szybciej! Cali przemoknięmy! - powiedział Rafał.
- Och nie przesadzaj. Ja lubię chodzić w deszczu.
- Ja też lubię, ale nie sądzisz że jest trochę za zimno na specerki w deszczu. Będziesz chora...
- Przesadzasz...
Wtedy weszli do bloku gdzie mieszkał Rafał. Stanęli przed drzwiami jego mieszkania.
- Wiesz dlaczego tak lubię deszcz? - spytała Ania.
- Bo wtedy nie widać twych łez...
- Skąd wiedziałeś?
Ania i Rafał przybliżyli się do siebie. Chłopak tylko o tym marzył. Może zaraz się pocałują... I wtedy drzwi się otworzyły, a w nich stała Wiktoria - jego siostra.
- Hej gołąbki. Czemu nie wchodzicie?
Rafał zrobił złowrogą minę. Najchętniej rzucił by się na Wiki i udusił gołymi rękami.
- Hej. A ty nie powinnaś być przypadkiem w szkole? - spytała Ania.
- Powinnam, ale mam grypę i nie poszłam.
Wiki jest starsza o rok od swojego brata. Chodzi do tego samego liceum co Ania. Kiedyś się nawet przyjaźniły, ale w gimnazjum ich kontakt się urwał. Ania już dawno z nią nie rozmawiała. Cieszyła się, że teraz będą miały okazję.
Przyjaciele weszli do mieszkania i zdjęli kurtki. W trójkę usiedli w salonie. Dziewczyny zaczęły ze sobą gadać. Nie brakowało im tematów. Rafał na początku nie chętnie wtrącał się do rozmów starych psiapsiółek, ale w końcu i on zaczął zabierać głos.
- Wiecie co? My sobie tak gadamy, a ja się tu przyszłam uczyć. Następnym razem to się spotykamy u mnie - Ania zwróciła się do Rafała. - Tam przynajmniej nikt nie będzie nam przeszkadzać - mówiąc to popatrzyła się na Wiki.
- Hehehe, a kto zaczął gadać o starych czasach? No kto? - broniła się dziewczyna.
- Ty!
- Nie, bo ty!
- Niebo to jest na górze.
Przyjaciele parsknęli śmiechem.
- Dobra. Chodźmy się trochę pouczyć, bo jak dalej tak pójdzie to się nie wyrobimy - powiedział Rafał.
- Ok.
Ania z Rafałem uczyli się przez godzinę. Dziewczyna sporo zrozumiała, chociaż oboje postanowili, że się spotkają jeszcze w sobotę.
*    *    *
Ania leżała w łóżku. Po jej policzkach spływały łzy. Myślała o tym co powiedziała jej mama gdy przyszła do domu. To nie może być prawdą! Jej rodzice mają się rozwieść? To chyba jakiś koszmar, z którego Ania chciałaby się jak najszybciej obudzić. Nie rozumie jak jej ojciec mógł zdradzić mamę. Teraz na dodatek mieszka ze swoją kochanką i z jej synalkami. Może jeszcze mają udawać, że są szczęśliwą rodzinką. Dziewczyna nigdy się z tym nie pogodzi. Nie ma zamiaru wogóle spotkać się ze swoim ojcem...
*    *    *
Przepraszam, że już od prawie miesiąca nie dodała nn, ale chyba rozumiecie... Nauka. W święta postaram się to nadrobić XD

piątek, 8 listopada 2013

Rozdział VIII

Ania biegała po domu jak opętana. Z pokoju do łazienki, z łazienki do pokoju i tak w kółko. Z pośpiechem zeszła na dół. Z kuchni porwała kawałek kanapki z serem. Szybko wybiegła z domu. Zaraz spóźni się na autobus!
Na szczęście zdąrzyła. Weszła do autokaru i usiadła na piątym miejscu. Myślała chwilę o Antku. Jakby chciała chodzić z nim na prawdę, ale niestety zawsze będzie dla niego tylko przyjaciółką.
- Cześć - z zamyśleń Anie wyrwał Antek.
- Hej. Ty znowu autobusem? - spytała Ania.
- No. Teraz będę tak jeździł.
- To fajnie.
Zatrzymali się na przystanku gdzie wsiada zawsze przyjaciółka Ani.
- Nie ma Moniki.
- Może ktoś ją podwiózł.
- Może.
Przyjaciele wysiedli z autobusu i weszli do szkoły. Antek przytulił Anie, bo zauważył, że niedaleko stali jego kumple. Dziewczyna rozglądała się po korytarzu. Nigdzie nie widziała swojej przyjaciółki. Postanowiła do niej zadzwonić, lecz ona nie odbierała. Trudno. Później do niej zadzwoni. Nagle do Ani podeszły jej znienawidzone koleżanki - Patrycja, Maja i Kaśka. Dziewczynie nie chciało się gadać z tymi debilkami, ale niestety odezwała się Kaśka:
- Ładna bluzka. Damskiej nie było?
- No fakt. Fioletowe bluzki z różowo - czarnymi napisami są takie męskie.
- Hahaha. Widzę, że humorek ci dopisuje. Może dlatego, że masz chłopaka...
- A co? Zazdrościsz? Na ciebie to już nikt nie leci. Nawet ci kujoni z 1a.
Widać było, że Kasieńka była bardzo wnerwiona. Jednak Ani to było obojętne. Nie interesowały jej odcinki tej debilki i jej psiapsiółek.
*    *    *
Była długa przerwa. Ania postanowiła zadzwonić do Moniki. Tym razem odebrała.
- Czemu cię w szkole nie ma? - spytała Ania.
- Jestem w szpitalu - odpowiedziała jej przyjaciółka.
- Ale co się stało?
- Mówiłam ci. Tata miał wypadek.
Cholera. Jak Ania mogła o tym zapomnieć. Była na siebie tak wściekła. Myślała tylko o sobie.
- Zapomniałam o tym kompletnie.
- Nie przejmuj się. Dobrze wiem, że też masz dużo problemów.
- A jak się czuje twój tata?
- Dobrze. Dziś wychodzi.
W tej chwili zadzwonił dzwonek i Ania musiała iść na lekcje.
*    *    *
Och. Już koniec lekcji. Ania najchętniej jak najszybciej znalazła by się w domu, ale niestety miała uczyć się z Rafałem. Ania do niego podeszła.
- O jesteś. Myślałem, że się rozmysliłaś - powiedział Rafał.
- No coś ty? Muszę się tego nauczyć, bo inaczej nie zdam.
Ania, Antek i Rafał poszli na autobus. Usiedli niedaleko siebie. Chłopaki gadali. Ania nawet ich nie słuchała. Myślała głównie o Rafale. Czemu ostatnio jest taki smutny? Może to przez dziewczynę. Pewnie tak. Trzeba przyznać, że Ania była bardzo spostrzegawcza. Nic nie umknęło jej uwadze. Znakomicie łączyła fakty, więc też sporo wiedziała. I tym razem dobrze myślała, że Rafał jest smutny przez dziewczynę. Tylko nie wiedziała kto nią jest. A była tą osobą...

środa, 23 października 2013

Rozdział VII

- Nareszcie w domu - powiedziała sama do siebie Ania.
Położyła się na łóżku. Wzięła laptop i weszła na fejsa. Ciekawe kto jest na czacie. Jest Maciek, Rafał, ale nie ma Moniki. Szkoda. Może napisze do Rafała. Widać, że był tego dnia jakiś smutny. Może się dowie czemu. Dawno z nim nie rozmawiała.
Ania: Hejka :-P
Rafał: Hej
Ania nie wiedziała co dalej do niego napisać. Szybko coś wymyśliła.
Ania: Rozumiesz coś z matmy, bo ja to kompletnie nic...
Rafał: Trochę. Wiesz z matmy to ja sporo kumam.
Ania: No wiem. Z czego jak z czego, ale z tego jesteś niezły.
Rafał nie odpisywał. O co by mogła się jeszcze spytać?
Ania: Mam prośbę...
Rafał: Jaką?
Ania: Mógłbyś mi pomoc w matmie?? Niedługo będzie sprawdzian, a ja nic nie kumam :-(
Rafał nie odpisywał, chociaż Ania wiedziała, że przeczytał tę wiadomość. Minuta, dwie, trzy, pięć... Nadal nie odpisuje. Ania już straciła nadzieję, że Rafał odpisze, ale nagle usłyszała dźwięk wiadomości.
Rafał: Czemu nie. Jutro może będę mieć czas.
Ania: Aha. To fajnie XD A o której godzinie??
Rafał: Może zaraz po szkole.
Ania: U ciebie czy u mnie??
Rafał: Nie wiem. Możemy pouczyć się u mnie.
Ania: Ok :-P
Rafał: Muszę kończyć.
Już? Ania nawet nie zdąrzyła się spytać czemu dziś był taki... No trudno.
Ani w tej chwili przypomniały się te czasy z dzieciństwa. Rafał mieszkał niedaleko jej domu. Często się odwiedzali... Ale kiedy poznała Monikę i Antka ich kontakt się urwał. Pewnie zaskoczyło go to, że do niego napisała...
Siedziała przez chwilę. Nagle zobaczyła, że na fejsie ktoś wysłał jej zaproszenie do znajomych. Ciekawe kto. Sprawdziła. Był to Igor. Zaakceptowała jego zaproszenie. Był teraz na czacie. Po chwili dostała od niego wiadomość.
Igor: Hej :-) Co porabiasz?
Ania: Nudzę się :-P
Igor: Aha. Może będziesz mieć czas jutro po szkole?
Ania nie wiedziała co napisać. Chciała z nim się spotkać. Był na ogół fajnym chłopakiem. Sądziła, że mogą stać się przyjaciółmi... Była jednak już umówiona z Rafałem.
Ania: Sorki, ale muszę się uczyć :-( W tym tygodniu mam dużo nauki...
Igor: Szkoda :-(
Do pokoju weszła mama Ani.
- Aniu, już obiad - powiedziała.
- Ok, mamuś.
Ania: Kończę, paaa.
Igor: Pa
Ania zeszła na dół. Rozmawiała z mamą... Tylko z mamą, bo taty nie było... Ciekawe dlaczego go ciągle nie ma...

wtorek, 22 października 2013

Rozdział VI

Ania jechała autobusem. Większość osób woli jeździć samochodem, ale nie ona. W autokarze może trochę pomyśleć. Autobus zatrzymał się na przystanku. Ania kogoś zauważyła... Nie, to chyba nie on... W tej chwili usiadł koło niej Antek. Dziewczyna spytała:
- A ty co tu robisz? Nigdy nie jeździsz autobusem do szkoły.
- Chciałem z tobą jeszcze porozmawiać. Mam nadzieję, że nie zmieniłaś zdania...
- Ale w czym? - spytała Ania, chociaż i tak wiedziała o co chodzi.
- O to abyś udawała mają dziewczynę.
- Aaaa, nie martw się. Nie zmieniłam zdania. Pomogę ci.
- Postaram się abyś jak najkrócej udawała. Nie chcę cię wykorzystywać.
- Nie no, nie wykorzystujesz mnie. Po to są chyba przyjaciele aby sobie pomagać - Ania tylko marzyła aby jak najdłużej udawać, chociaż lepiej by było chodzić z nim naprawdę... Po chwili spytała. - A tak w ogóle to z kim ty chodzisz tak na serio?
- No... Z Maćkiem...
- Ale z tym Maćkiem?
- Tak.
- Zaskoczyłeś mnie.
Jak oni mogą ze sobą chodzić? Są w tej samej klasie i nikt się nie skapnął? Nawet sama Ania? Muszą się nieźle kryć. Chociaż faktycznie kiedyś w parku widziała kogoś podobnego do Antka całującego się z jakimś chłopakiem. Może to rzeczywiście był on.
- Autobus ponownie się zatrzymał. Do autokaru weszła Monika.
- Antek? A co ty tu robisz? - spytała Monika.
- Zaskocze cię. Jadę autobusem - odpowiedział Antek.
Dziewczyny wybuchły śmiechem.
- Ale tak na serio to czemu jedziesz dziś z nami? Nigdy nie jeździłeś.
- A tak jakoś.
Autokar po kilku minutach zatrzymał się. Przyjaciele wyszli. Monika pobiegła do swojego chłopaka Filipa. Ania i Antek weszli do szkoły.
Na korytarzu stali kumple Antka. Chłopak objął dziewczynę. Szli tak do samej klasy. Przed drzwiami pocałowali się. Widzieli to kumple, również Maciek. Chyba nie był z tego zadowolony, choć wiedział wszystko o planie z udawaniem... No na pewno nie jest to miłe patrzeć jak ktoś z kim chodzisz całuję kogoś innego.
Marek gdy to zobaczył powiedział pewnie do Rafała coś w stylu "Mówiłem, że to nie gej ".
Ania zauważyła, że Rafał był jakiś smutny. Ciekawe dla czego...
Zadzwonił dzwonek. Klasa weszła do sali matematycznej. Ani nie chciało się słuchać długich i nudnych wykładów tego starego zgreda.
Myślała o tym pocałunku... Był taki cudowny...
*    *    *
I znowu spóźniony rozdział. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :-P

środa, 9 października 2013

Rozdział V

Ania wstała z łóżka. Wyjrzała przez okno. Znowu pada. Oby przestało, bo inaczej nie pójdzie na spotkanie z Igorem. Fajnie by było się z nim widzieć. W ogóle go nie znała, ale miał coś w sobie co ją do niego przyciągało.
Dziewczyna zeszła na śniadanie.
-O już jesteś-powiedziała mama.
Dziewczyna usiadła przy stole. Robiła sobie kanapkę.
-A taty nie znowu nie ma? W ogóle już go bardzo rzadko widzę.
-Tata ma teraz dużo pracy.
-Aha.
-Wychodzisz gdzieś dzisiaj?
-Tak. Po południu wyjde na miasto.
-Moim zdaniem za często wychodzisz.
-Ale mamo...
-Nie ma żadne mamo. Masz się uczyć. Ostatnio bardzo pogorszyłaś się w nauce.
-Oj tam. Później się pouczę.
-Nie! Masz się teraz uczyć!-krzyknęła pani Karolina.
Ania była zdziwiona. Jej mama nigdy na nią nie krzyczała. W ogóle zachowywała się ostatnio bardzo dziwnie. To wszystko pewnie przez te kłótnie. Teraz nie będzie mogła spotkać się z Igorem...
*    *    *
Ania zmuszona przez mamę uczyła się do południa. Już wszystko umie. Może uda jej się namówić mamę na pozwolenie na wyjście. Oby. Akurat weszła do pokoju.
-I jak nauka?-spytała.
-Dobrze.
Mama podeszła do Ani. Następnie wzięła zeszyt. Popytała ją.
-No nauczyłaś się to możesz wyjść na miasto. Tylko nie włócz się do wieczora.
Ania uścisnęła ją i powiedziała:
-Dziękuje.
Ania bardzo się ucieszyła. Mama chyba umiała jej czytać w myślach. Jak dobrze, że pozwoliła jej wyjść...
*    *    *
Dziewczyna była gotowa. Ubrała się zwyczajnie: bluzka, dżinsy i tramki. Szła prosto do parku. Była już spóźniona.
-A jednak przyszłaś-powiedział Igor.
-Miałam nie przyjść, ale znalazłam trochę czasu.
-Aha-uśmiechnął się.-To gdzie idziemy?
-Nie wiem. Gdzie proponujesz?
-Znam nie daleko taką małą knajpke.
-To fajnie.
Szli razem nie spiesząc się. Dobrze im się rozmawiało. Mieli wiele wspólnych zainteresowań, lecz Ania zdawała sobie powoli sprawę, że idą do knajpki gdzie była wczoraj z Antkiem. Nie chciała tam iść, nie chciała myśleć o Antku...
-Coś się dzieje?
-Nic.
Ania nie widziała kim on jest. Skąd on wie kiedy ją coś gnębi... To tak jakby czytał jej w myślach...
-No przecież widzę-powiedział.
-Czy ty wszystko musisz widzieć?
-No ja już jestem taki spostrzegawczy.
-I jak zdążyłam zauważyć to też zuchwały.
Igor uśmiechnął. Miał zniewalający uśmiech...
Weszli do knajpki. To była właśnie ta... Ania będzie musiała jakoś to wytrzymać. Co najgorsze usiedli tam gdzie ona wczoraj siedziała z Antkiem... To chyba jakieś żarty. Igor i Ania rozmawiali że sobą, lecz dziewczyna była rozkojarzona. Nie mogła skupić się na rozmowie. Wciąż wracała do tego wczorajszego dnia...
Nagle popatrzyła na zegarek. O boże. Już 16.00.
-Igor, ja już będę lecieć, bo mama mnie zabije-powiedziała.
-No dobrze, ale pod jednym warunkiem...
-Jakim?
-Musisz dać mi swój numer.
-Ty to tylko o tym numerze-uśmiechnęła się.
-No co? Każdy by chciał mieć numer takiej dziewczyny.
-No dobrze-westknęła i podała mu numer.
Ania szybkim krokiem szła do domu...
*    *    *
Sorry, że tak długo, ale nie chciało mi się pisać i w ogóle dużo nauki. Chyba mnie rozumiecie? Sorry za błędy, ale chcę mi się poprawiać :-D

wtorek, 24 września 2013

Rozdział IV

Antek już dawno poszedł do domu, a Ania została jeszcze w parku. Siedziała na ławce. Dziewczyna nie mogła przestać o nim myśleć. Długo płakała. Czemu to akurat on jest gejem? Nie znała odpowiedzi. Nagle koło Ani usiadł o jakiś rok starszy chłopak. Był przystojnym blądynem.
-Coś się stało?
-Nic takiego.
-Przecież widzę, że jesteś smutna.
-A może ja jestem taka zawsze. Ty mnie przecież nie znasz.
-A jak masz na imię?
-Ania.
-A ja Igor. Widzisz już się znamy.
Dziewczyna wybuchła śmiechem.
-To czemu jesteś taka smutna?
-Każdy ma gorsze dni.
-Nie powiesz mi nic więcej?
-Raczej nie.
-Szkoda.
Kilka minut siedzieli razem w ciszy. Większość osób czuło by się skrępowanym, ale nie oni. Czuli się dobrze w swoim towarzystwie.
Ani nagle przypomniało się, że miała przyjść wieczorem do Moniki.
-Wiesz co, ja muszę już lecieć-powiedziała Ania.
-A dasz mi chociaż swój numer?
-Zobaczę...
-To może spotkamy się jutro zupełnie przypadkiem tutaj o 13.00?
Dziewczyna znowu wybuchła śmiechem.
-Może.
-Będę czekał.
Ania gdy szła do przyjaciółki myślała o nowo poznanym Igorze. Nie wiedziała czy spotkać się z nim, przecież ona go w ogóle nie zna.
Dziewczyna dotarła na miejsce. Zapukała do drzwi. Otworzyła jej mama Moniki. Była jakaś dziwna. Taka smutna...
-Jest Monika?
-Tak. Możesz pójść do jej pokoju.
Ania weszła do korytarza, zdjęła kurtkę i buty. Potem poszła do pokoju przyjaciółki. Zobaczyła tam Monikę. Płakała.
-Co się dzieje?-spytała Ania.
-Mój tata jak jechał do pracy miał wypadek samochodowy...-powiedziała płacząc Monika.
Ania nie wiedziała co powiedzieć, jak pocieszyć przyjaciółkę.
-Nie martw się. Napewno wszystko się dobrze ułoży-to jedynie słowa jakie przyszły jej na myśl.
Ania długo rozmawiała z przyjaciółką. Po pewnym czasie Monika powiedziała:
-Dobra. Skończmy już o tym gadać.Lepiej powiedz mi jak zareagował Antek gdy się dowiedział co do niego czujesz.
-Nie powiedziałam mu... On mi wyznał, że jest gejem...
-Ale jak to?
Ania dokładnie opowiedziała o dzisiejszym dniu. O wyznaniu i prośbie Antka oraz o nowo poznanym Igorze.
-Sądzisz, że dobrze postąpiłam zgadzając się na prośbę Antka?-spytała Ania.
-Nie wiem. Może faktycznie się do niego zbliżysz.
-Mam taką nadzieję.
Dziewczyny przez kilka minut milczały.
-A co z Igorem? Spotkasz się z nim?
-Raczej tak. Jest coś w nim co mnie do niego przyciąga. I w ogóle dobrze się czuję w jego towarzystwie, choć go wcale nie znam.
-Aha.
Monika szczerze wątpiła w to, że Ania i Antek kiedykolwiek będą razem. Jej zdaniem lepiej by było jakby chodziła z kimś innym. Może właśnie z Igorem. Dobrze, że on się zjawił.
Dziewczyny spędziły miło wieczór. Nie myślały już o swoich problemach, choć oby dwie miały ich wiele...
*    *    *
Ten rozdział tak mi się trudno pisało, ale udało się jakoś go skończyć. :-P Ufff... Mam nadzieję, że reszta rozdziałów pójdzie mi lepiej. XD

piątek, 20 września 2013

Rozdział III

-To gdzie teraz idziemy?-zapytał Antek.
-Nie wiem-powiedziała smutno Ania.
-No nie smuć się już. Chodź. Musimy świętować twoje zwycięstwo.
Ania uśmiechnęła się. Po wielu namowach poszli do małej knajpki. Tam spędzili miło czas.
-To gdzie teraz idziemy?-spytała Ania.
-No nie wiem. Mam już mało kasy.
-Ja też mam mało, bo kieszonkowe już wydałam. A ile masz?
-Mam dokładnie 5 zł.
-To faktycznie trochę mało, ale na tymbarka i na jakiegoś batona starczy.
-A gdzie potem pójdziemy?
-Może do parku?
-Może być.
Poszli do małego sklepiku. Była tam młoda ekspedientka.
-Poproszę o dwa tymbarki-powiedział przyjaciel.
-Jakie smaki?
-Wiśniowy chcesz?-spytał się Ani.
-Tak-odpowiedziała.
-A więc wiśniowy i arbuzowy.
-Ble. Jak ty możesz pić tymbarka arbuzowego?
-No coś ty? On jest bardzo smaczny.
-Ble.
Szesnastolatkowie wyszli ze sklepu. Ania zaczęła myśleć jak tu wyznać miłość Antku. Będzie ciężko. Musi znaleźć odpowiedni moment.
-Co masz napisane na kapslu?-spytał Antek.
-Będziesz w szoku przez pół roku-zaśmiała się Ania.-Ciekawe co mnie tak zszokuje?
-Yyyy... Muszę ci coś powiedzieć.
Ani serce zabiło mocniej. Może on coś do niej czuje i chcę jej to teraz wyznać. Wtedy było by jak w bajce, ale niestety życie to nie bajka.
-Aniu. Nie wiem jak ci to powiedzieć...
-Po prostu powiedz.
-Bo ja...
-No mów.
-Jestem gejem.
Ania zakrztusiła się sokiem. To nie możliwe. Chłopak, w którym jest zakochana mówi jej nagle, że jest gejem. Teraz to na pewno nigdy nie będą razem.
-Wszystko w porządku?-zapytał Antek.
-Tak, tak. Po prostu mnie zaskoczyłeś.
W rzeczywistości Ania najchętniej zaczęłaby krzyczeć i płakać, ale musi być silna.
-Wiesz jak u nas jest w szkole. Jakby ktoś się o tym dowiedział to bym miał przechlapane. Chłopaki zauważyli, że dawno nie chodziłem z żadną dziewczyną i chyba się domyślają. Jakby zobaczyli, że z kimś chodzę to się by odczepili.
-I co ja mam z tym wspólnego?
-To, że byś mogła udawać moją dziewczynę. Zrobiłabyś to dla mnie?
Ania miała mętlik w głowie. Z jednej strony jak on może jej to proponować, lecz z drugiej strony mogła by się do niego zbliżyć.
-Nie musisz od razu podejmować decyzji. Ja mogę poczekać.
Ania chwile myślała. Nie wiedziała co zrobić. W końcu powiedziała:
-Ok. Będę udawać twoją dziewczynę-powiedziała.
-Dziękuję. Jesteś kochana.
Ania nie wiedziała czy podjęła dobrą decyzję.
*    *    *
Wiem, jestem okrutna. Jak mogłam to zrobić Ani, ale podoba mi się ten rozdział.:P

czwartek, 19 września 2013

Rozdział II

-Wstawaj śpiochu!-budziła Anie przyjaciółka.
-Jeszcze chwilkę-powiedziała zaspana Ania.
-Wstawaj!-Monika uderzyła Anie z łokcia.
-Ałaaa!
-Nie przesadzaj! Aż tak cię mocno nie uderzyłam!
Ania wytknęła język na przyjaciółkę. Podeszła do szafy. Z niej wyjęła ubrania i poszła do łazienki. Po kilku minutach wyszła. Dziewczyny zeszły po schodach na śniadanie.
-O już wstałyście! Właśnie miałam was wołać na śniadanie-powiedziała mama Ani.
Przyjaciółki usiadły do stołu.
-A taty nie ma?-zapytała Ania.
-Jest w pracy-odpowiedziała mama.
-O tej porze?
-Tak akurat wyszło.
Ani wydało się to dziwne. Jej tata zawsze był na śniadaniu. Zauważyła też, że jej mama byłaś jakaś smutna i zamyślona. Może to przez tą wczorajszą kłótnie. Dziewczyna jednak nie chciała się zadręczać.
Przyjaciółki przez resztę dnia siedziały w pokoju. Tam rozmawiały, śmiały się, słuchały muzyki aż do póki wybiła godzina 14.00. Wtedy przyszedł czas na przygotowania do konkursu. Ania przebrała się. Ubrała białą bluzkę, granatową spódniczkę oraz szpilki. Włosy upięła w koka. Wyglądała ślicznie. Przyjaciółki zeszły na dół.
-Mamo! Już jesteśmy gotowe. Możemy jechać.-powiedziała Ania wchodząc do kuchni.
Zastała tam mamę. Płakała. Chciała pewnie to ukryć dlatego szybko otarła łzy i powiedziała:
-Dobrze. Ja tylko pójdę na chwilę do łazienki.
*     *    *
-Anka! Pośpiesz się!-powiedziała Monika.
-Kobieto, czy ty nie widzisz jakie mam buty?
-To moja wina, że zachciało ci się założyć szpilki?
W tej chwili dziewczyny weszły do sali gdzie odbywał się konkurs. Stanęły koło drzwi. Wiersz recytował wysoki, szczupły, blądyn.
-Ładny-powiedziała Monika.
-Antek przystojniejszy.
-Ty to tylko o nim. Jakby nie było fajniejszych chłopaków.
Wysoki blądyn skończył recytacje. Na scenę weszła czarnowłosa pani w szarej sukience i powiedziała:
-Teraz wiersz zaprezentuje Anna Dąbrowska.
Ania weszła na scenę. Rozejrzała się. Widzi Antka. Serce mocniej jej zabiło. Wzięła głęboki oddech i recytuje. Idzie jej świetnie. Po skończeniu usiadła obok przyjaciół. Weszła pani w szarej sukience i powiedziała:
-To była ostatnia uczestniczka. Jury pójdzie teraz na naradę.
Antek uśmiechnął się do Ani.
-Byłaś świetna-powiedział.
-Mogło być lepiej-powiedziała Ania.
-Co ty w ogóle mówisz? Byłaś cudowna-chwaliła przyjaciółkę Monika.
-Dobra. Teraz to ja idę przynieść zwyciężczyni i jej przyjaciółce coś do picia-powiedział Antek.
-No wreszcie na coś się przydasz-zaśmiała się Monika.
-Ha ha. Widzę humor cię dzisiaj nie opuszcza.
Gdy Antek wyszedł dziewczyny rozmawiały.
-Mam nadzieję, że dzisiaj wszystko powiesz Antkowi.
-Jeśli znajdzie się odpowiedni moment to...
 Nagle zadzwonił telefon Moniki. Wyszła na korytarz. Była tam przez kilka minut, a gdy dziewczyna wróciła Ania zauwarzyła, że płakała.
-Coś się stało?-zapytała.
-Nic się nie stało. Ja muszę już iść.
-Ale czemu? Ja nic nie rozumiem.
-Wieczorem przyjdź. Wszystko ci opowiem.
Monika szybko wybiegła. Anka nie wiedziała co się dzieje. Wtedy podszedł do niej Antek.
-Gdzie jest Monika?-spytał.
-Wyszła.
-Czemu?
-Nie wiem. Powiedziała tylko, że nie może dłużej zostać.
Na scenę weszła pani w szarej sukience. Zaczęła odczytywać wyniki. Najpierw wyróżnienia, III miejsce. II miejsce... Ania w ogóle jej nie słuchała. Myślała o Monice, rodzicach i oczywiście o Antku. Nie zwróciła nawet uwagi gdy pani wyczytała jej imię. Dopiero Antek ją lekko szturnął i wtedy oprzytomniała. Zajęła I miejsce.
*    *    *
Ten rozdział nie zbyt mi wyszedł, ale przynajmniej jest dużo dialogów :P


wtorek, 17 września 2013

Rozdział I

Na dworze było zimno i padał deszcz. Ania nie spiesząc szła ulicami miasta. Nie zwracała uwagi na pogodę. Zbyt wiele miała zmartwień na głowie - problemy w szkole, kłótnie rodziców, a na dodatek nieodwzajemniona miłość do Antka. To właśnie ta miłość sprawiała jej najwięcej smutku. Są z Antkiem przyjaciółmi od dziecka. Zawsze spędzała z nim mnóstwo czasu. Tak wiele ich łączy. Czy on cokolwiek do niej czuje? Przyjaźń na pewno, ale czy coś więcej? Chyba nie. Ania by to z pewnością to zauważyła.
Szesnastolatka myślała o swoim życiu. Długo chodziła po mieście. Była już cała przemoknięta i zmarznięta. Wyjęła kieszeni spodni telefon. Była 17.50. Za 10 minut miała do niej przyjść przyjaciółka. Dziewczyna przyspieszyła, a potem zaczęła biec.
Zdyszana szesnastolatka weszła do domu. W salonie zastała siedzącą przy stole Monikę. Przyjaciółka uśmiechnęła się do niej i powiedziała:
-No ile ja mam na ciebie czekać? Gdzie ty w ogóle byłaś?
-Na spacerze-odpowiedziała Ania.
-Coś się stało?-zapytała Monika.
-Nie. Czemu pytasz?
-Chodzisz na spacery tylko wtedy gdy coś cię dręczy. Czy dzieje się coś o czym ja nie wiem?
Nagle do salonu weszła mama Ani.
-No nareszcie jesteś. Kto widział żeby Monika musiała na ciebie czekać-zaczęła złościć się mama Ani.
-Ale pani Karolino, nic się nie stało-broniła przyjaciółkę Monika.
Kobieta uśmiechnęła się. Najwyraźniej nie chciała zaczynać kolejnej kłótni. Ostatnio w tym domu rzadko kiedy panował spokój, kłótnie stawały się normą.
-Może my już pójdziemy do pokoju-powiedziała nieśmiało Monika.
-Możecie iść-uśmiechnęła się ponownie pani Karolina. Dziewczyny szybko weszły po schodach, które prowadziły do pomieszczenia gdzie stała brązowa kanapa, a bok niej stolik. Na ścianach wisiało wiele zdjęć wakacyjnych. Monika zawsze zazdrościła Ani tych wyjazdów. Ona mało podróżuje. Głównie dlatego, że jej rodzice mało zarabiają. Ledwo starcza im na życie, a co tu mówić o wycieczkach.
Przyjaciółki weszły do pokoju. Zupełnie różnił się od pozostałych pomieszczeń w tym domu. Panował tam lekki chaos. Na ścianach wisiało mnóstwo plakatów zespołów muzycznych. Łóżko było niepościelone, a szafa niedomknięta. Dziewczyny usiadły na łóżku. Przez kilka minut trwała cisza. Tylko z dołu było słychać krzyki rodziców. Pewnie sądzili, że na górze nic nie będzie słychać. Nie wiele można było zrozumieć o co chodzi, ale musiało pójść o coś ważnego. Ania siedziała zawstydzona. Monika w końcu zapytała:
-Czy to przez to jesteś taka smutna?
-Po części-odpowiedziała cicho Ania.
-To o co jeszcze chodzi?
-O Antka-powiedziała jeszcze ciszej Ania.
-Nie sądzisz, że powinnaś mu powiedzieć co do niego czujesz?
Nastała cisza. Monika patrzyła na swoją przyjaciółkę. Czekała na jej odpowiedź. Po długim czasie usłyszała.
-Masz rację. Powiem mu to jutro, po konkursie.
Na tym skończyła się ich rozmowa na ten temat. Przed zaśnięciem Ania myślała o jutrzejszym dniu. Ciekawe jak jej pójdzie na konkursie recytatorskim. Oby zajęła dobre miejsce. Dużo ćwiczyła, więc na pewno świetnie wypadnie. Myślała również o Antku. Jak on zareaguje na wiadomość, że się w nim kocha? Czy też coś do niej czuje?

 *      *      *

 Trochę nie wyszedł mi ten pierwszy rozdział., ale z drugiej strony to ja dopiero zaczynam przygodę z pisaniem. Z góry przepraszam za te niezgrabne zdania i w ogóle. :-P