poniedziałek, 19 maja 2014

Rozdział XXXIV

Ania tego dnia postanowiła napisać znów list do Moniki. Musiała swoje wszystkie uczucia przelać na kartkę papieru.

Kochana Moniko!
Wszystko powoli się układa. W Warszawie czuję się o wiele lepiej. Udało mi się odnaleźć przyjaciółkę, Agnieszkę. Nie jest wcale do Ciebie podobna. Macie zupełnie inne charaktery, lecz mimo wszystko obie kocham Was jak siostry. Agnieszka rozumie doskonale co czuję. Ona również jak ja wiele przeżyła.
Pamiętasz jak obiecałam Ci, że będę dążyć do spełnienia marzeń? Postanowiłam dotrzymać przysięgi. Dziś mam zamiar spełnić swoje największe marzenie. Idę z Agą na casting. Może mi się uda zagrać w jakimś filmie. Oby. Trzymaj tam za mnie na górze kciuki. Lecę spełniać swoje marzenia!


Dziewczyna po napisaniu tego wybiegła z mieszkania. Agnieszka stała już przy umówionym miejscu.
- Wcześniej to nie mogłaś przyjść? Ja tu już kwadrans czekam - marudziła przyjaciółka.
- Zapamiętaj! Ja zawsze się spóźniam - powiedziała radośnie spóźnialska.
- Chodźmy już lepiej...
-
Się robi, panie kapitanie - Ania się wygłupiała.
- Normalnie jak dziecko - stwierdziła Agnieszka.
Dziewczyny udały się na casting. Kolejka była dosyć długa. Wkrótce Ania dostała do wypełnienia ankietę.
- Trochę dużo tych pytań - stwierdziła Ania.
- No nie zaprzeczę. Na co komu obwód kołnierzyka?
- Też się zastanawiam... No dobra chyba wszystko już wypełniłam.
Dziewczyny po chwili udały się do specjalnego pokoju, w którym był reżyser i fotograf. Agnieszka ustanęła z boku.
Na samym początku Ani zrobiono kilka zdjęć.
- Dobrze. Teraz powiedz coś do kamery, opowiedz coś o sobie - powiedział reżyser.
- A więc nazywam się Anna Dąbrowska - mówiła energicznie. - Od zawsze interesuję się aktorstwem. Brałam też udział w wielu konkursach recytatorskich i zdobywałam dobre miejsca. Lubię również czytać książki, słuchać muzyki i grać w piłkę nożną. Niedawno przeprowadziłam się do Warszawy. Przedtem mieszkałam w Inowrocławiu.
- Świetnie. Teraz spróbujmy odegrać scenkę, w której się pokłócimy. Oczywiście będziemy improwizować.
Dobrze - dziewczyna momentalnie przybrała smutny wyraz twarzy i zaczęła się kłócić. Nastolatka nieźle wydarła się na reżysera.
- Och... Współczuję twojemu mężowi... Jak ty masz na niego tak krzyczeć to jego życie będzie piekłem. - zaśmiał się na koniec odgrywania scenki reżyser.
- Chyba nie będzie aż tak źle. Jestem na ogół spokojna.
- Tsa... Spokojna... - mruknęła pod nosem Agnieszka.
Dziewczyny wyszły z budynku, w którym odbywał się casting i udały się do domu różowowłosej.
- No to teraz pozostaję tylko czekanie na telefon... - powiedziała Ania.
- Miejmy nadzieję, że się odezwą.
- A ty masz jakieś marzenia?
- Nie, raczej nie - zamyśliła się Agnieszka. - No kiedyś chciałam zostać piosenkarką.
- Tak?
- Tak. Dodatkowo gram jeszcze na pianinie. Nawet kilka piosenek ułożyłam, ale to nic nadzwyczajnego.
- Chcę posłuchać - Ania zrobiła słodkie oczęta.
- Hmmm... No dobrze - uległa namowom Aga.
Dziewczyny przeszły do innego pokoju. Było to dosyć duże pomieszczenie. Znajdowało się tam wiele półek z książkami. Przy ścianie stało staroświeckie biurko. Na środku znajdowały się dwa fotele i stolik. Było tam niewielkie okno przez, które do środka wdzierała się odrobina promieni słonecznych. One jednak nie były wstanie oświetlić całego pomieszczenia, dlatego Agnieszka zapaliła lampkę. Potem podeszła do pianina stojącego w rogu pokoju i zaczęła grać. Ania stała obok i wsłuchiwała się w melodie i słowa piosenki.
- I jak? - spytała Agnieszka przestając grać. - Podoba się?
- Podoba się to mało powiedziane. Musisz się pokazać światu.
- Niby jak?
- Casting! - krzyknęła Ania. - Niedługo w Warszawie mają byś castingi do Must be the music!
- Chyba oszalałaś. Ja się nawet do półfinału nie zakwalifikuję...
- Oj, ale spróbować możesz! Sobie pomyśl. My za kilka lat. Ja sławna aktorka, a ty jeszcze sławniejsza piosenkarka...
- Pff... Też wymyśliłaś...
- No proszę cię... Co ci szkodzi! Pamiętasz, to ty mnie zmusiłaś do wzięcia udziału w castingu. Teraz twoja kolej.
- No dobraaa...

niedziela, 4 maja 2014

Rozdział XXXIII

Zbliżał się weekend. Agnieszka powoli zaczęła akceptować swoją nową koleżankę. Nawet ją polubiła. Uważała ją za taką niedoświadczoną młodszą siostrę. W wielu tematach nie do końca się zgadzały, ale mimo wszystko obie lubiły ze sobą spędzać czas.
- Co robisz w sobotę? - Ania pytając się rzuciła się na swoje łóżko.
- To co zwykle, czyli będę siedzieć pogrążona w swoim smutku, słuchając monotonnych i tęsknych piosenek oraz czytać książki o nieszczęśliwej miłości... - powiedziała z ironią Agnieszka.
- Yhym... - zaśmiała się.
- A ty? - znów wróciła do swojego pochmurnego stanu.
- Nie wiem. Marcin zaprosił mnie do kina.
- Nie radzę ci. Ten koleś miał już tyle dziewczyn i wszystkie bardzo zranił...
- A co? Chodziłaś z nim?
- Nie, ale przecież to da się zauważyć. Ile razy słyszałam jak jakaś się żaliła...
- A co mówiły? - mówiła z zaciekawieniem Ania.
- Aaa, że na początku jest taki słodki, miły, - mówiła chodząc po pokoju i uważnie oglądając każdą rzecz - a na końcu po prostu, tak z dnia na dzień je rzuca...
- Ciekawego dla czego taki jest...
- Boi się, że to ktoś inny mu wbiję nóż w serce, dlatego szybko je rzuca.
- Nie rozumiem... Mów jaśniej.
- Długo by mówić... To było kiedyś...
- Ale przecież mamy czas.
- A więc kiedyś przyjaźniłam się z nim - usiadła na łóżku koło Ani. - Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wtedy oczywiście nie miałam różowych włosów, ani tatuaży - byłam zwyczajną dziewczyną. Gdziekolwiek byłam ja był i on. Po prostu papużki nierozłączki. Wiele osób sądziło, że ze sobą chodziliśmy, ale to nie było prawdą. Żadnemu nawet to nie przeszło na myśl, przynajmniej ja tak myślałam. Było to pod koniec 3 klasy gimnazjum. Poznałam świetnego i przystojnego blondyna, a on śliczną długowłosą brunetkę. Oboje byliśmy zauroczeni po uszy swoimi partnerami, a nasze kontakty powoli się urywały. Pewnego dnia Marcin pojawił się w moich drzwiach z informacją, że mój chłopak i jego dziewczyna spotykają się potajemnie, a on ich przyłapał jak się całowali. Potem wyznał mi, że mnie kocha i chcę abyśmy byli razem. Ja się na niego wydarłam. Nawrzeszczałam, że chce zniszczyć mój związek i wymyśla jakieś historyjki aby to on ze mną był. Nasza przyjaźń się rozpadła. Jak się okazało to co mówił było prawdą. Mnie to strasznie zraniło. Ciężko mi było się z tym pogodzić. Na dodatek w tym samym czasie ojciec nas zostawił. Mama strasznie to przeżyła. Ja postanowiłam, że nie chcę aby coś takiego mnie spotkało. Nie chciałam cierpieć jak ona. Od tej pory stałam się samotnikiem i zmieniłam swój styl ubierania. Próbowałam odstraszyć od siebie innych, bo bałam się, że ktoś znowu urazi.
- To coś nas łączy - powiedziała Ania.
- Co?
- Oboje mamy nieudane związki...
- Tak?
Ania nie tylko opowiadała o swoich rozczarowaniach miłosnych, ale również o swoich problemach rodzinnych i o śmierci Moniki.
- I jak ty sobie radę dałaś? - spytała Agnieszka gdy Ania skończyła opowiadać. - Nie stwarzasz wrażenia osoby, która tak wiele przeżyła... Nie dałabym sobie rady na twoim miejscu...
- Wiele razy po śmierci Moniki myślałam, aby coś sobie zrobić, chciałam nawet się... zabić, ale w głowie wciąż miałam jej słowa "Chce abyś nigdy się nie poddała, abyś dążyła do spełnienia swoich marzeń… Proszę cię o to…". Obiecałam jej to i muszę dotrzymać słowa.
- Więc musimy spełnić twoje pragnienia. Przyrzekłaś jej to jej to. Pierwsze to może jakieś małe życzenie. To co chcesz?
- Hmmm... PIZZE!!!
- No jak na razie może być... Choć zamówimy!
- Już! - Ania stanęła na baczność i poszła po telefon.
Gdy nastolatki zajadały pizze Agnieszka spytała:
- Masz jeszcze jakieś marzenia?
- Yyy... Chciałabym wyjść za mąż na Justina Biebera.
Agnieszka aż udławiła się pizzą.
- Żartuję! - zaśmiała się dowcipnisia.
- Kiedyś cię zabiję za te żarty...
*    *    *
Taki tylko krótki rozdziałek.Teraz nowe posty będę dodawać właśnie w niedzielę, przeważnie wieczorem. Założyłam również nowy blog. A o to link: http://w-pogoni-za-szczesciem-0.blogspot.com Mam nadzieję, że wam się spodoba :D Życzę miłego czytania :)